Mówią, że Beskid Niski to odludne, dzikie pustkowie i najbardziej niedostępne góry w Polsce. Jest w tym nieco prawdy. A jeszcze więcej w stwierdzeniu, że pasmo to jest inne od wszystkich, przez które wędrowaliśmy dotychczas. Wkraczając w Beskid Niski łatwo ulec wrażeniu, że oto znaleźliśmy się w wymarłej, opuszczonej przez ludzi krainie. 

Przy szlaku odnaleźć można zmurszałe resztki zabudowań, zdziczałe sady, samotne, przydrożne krzyże i niszczejące kapliczki – smutne pozostałości po nieistniejących już łemkowskich wsiach. Atmosferę pustki pogłębia jeszcze brak schronisk, źle oznaczone szlaki, ginące nagle w zaroślach, a także… powtarzane od lat opowieści, w których strony te jawią się jako totalne odludzie. Owszem, przeprowadzone po II Wojnie Światowej wysiedlenia sprawiły, że Beskid Niski niemal całkowicie opustoszał, lecz dziesiątki lat, które minęły od tamtej pory sprawiły, że do wielu opuszczonych wsi powróciło życie. Powstały nowe drogi, rozrosły się tłoczne kurorty…

glowny-szlak-beskidzki-beskid-niski-m-1

Wciąż istniejące przekonanie o bezludności Beskidu Niskiego dziś jest już trochę złudzeniem, które zawdzięczamy raczej dużemu obszarowi tych gór, a nie ich rzeczywistej dzikości. Jest to bowiem największe pod względem powierzchni pasmo górskie w Polsce, gdzie poszczególne punkty na szlaku oddzielone są od siebie długimi odcinkami, a ich pokonanie wymaga często wielogodzinnych marszów, podczas których nie spotkamy absolutnie nikogo. Nic tylko rozległe, puste przestrzenie łąk i lasów, na które przypada aż jedna czwarta całego GSB, czyli dobre 140 kilometrów.

Beskid Niski jest miejscem niezwykłym także z innych powodów. Góry te są najniższą częścią całych Karpat i jedynym fragmentem Beskidów, w którym występują tylko dwa piętra roślinności: piętro pogórza i regiel dolny. Bukowe lasy ciągną się tu kilometrami, występuje tu największe w całych Beskidach skupisko sosny, ale równocześnie niemal całkowicie brak świerków. Głównym grzbietem biegnie wododział, oddzielający zlewiska Morza Bałtyckiego i Morza Czarnego. W okolicach m.in. Rymanowa i Iwonicza występują również złoża ropy naftowej i gazu ziemnego. Skromne, o ile w ogóle już nie wyczerpane, ale jednak.

glowny-szlak-beskidzki-beskid-niski-m-2

Pojedyncze masywy i całe pasma oddzielone są głębokimi, szerokimi dolinami. Szlak co chwilę wznosi się na szczyt, by za moment opaść gwałtownie do wioski i przeciąć biegnącą tędy drogę. Na ogół przy tej okazji tracimy go z oczu, bo oznaczeń i tabliczek jest w tych stronach jak na lekarstwo. Przejście całego Beskidu Niskiego bez zgubienia drogi jest więc właściwie niewykonalne. Łatwo zbłądzi również ten, kto zechce poznać i zrozumieć dzieje tych ziem. Dzieje pełne historycznego i kulturowego bogactwa, lecz także niemiłosiernie pogmatwane oraz pełne krwi i ludzkich krzywd.


Opuszczona kraina
O tym, że Beskid Niski to góry całkowicie inne od wszystkich, przez które wędrowaliśmy dotychczas przekonamy się bardzo szybko. Ledwo przekroczymy potok Mochnaczka, a naszym oczom po raz pierwszy ukaże się drewniana cerkiew – świątynia zupełnie nie pasująca do krajobrazu, do jakiego przyzwyczaił nas Główny Szlak Beskidzki. Cerkwie znajdziemy jednak również w kolejnych miejscowościach na szlaku – w Banicy i Hańczowej.
Nagle zniknęły też dobrze znane góralskie chaty i wsie zupełnie nie przypominają już tych z Beskidu Żywieckiego czy Gorców. Coś nie gra, coś się nie zgadza. Zgubiliśmy drogę? Nie. Po prostu znaleźliśmy się w stronach, które przez stulecia zamieszkiwane były przez nację, posiadającą własną, odmienną od polskiej, kulturę – przez Łemków. Kim byli ci ludzie?

glowny-szlak-beskidzki-beskid-niski-m-3

Teoria najbardziej rozpowszechniona (choć nie całkiem wiadomo czy prawdziwa) mówi, że na obszar Beskidu Niskiego, zamieszkiwany wówczas przez nielicznych, polskich osadników, zaczęły napływać w połowie XV wieku dwie grupy ludności. Najpierw przybyli w te strony prawosławni Rusini zza południowego grzbietu Karpat, w większości rolnicy. Później przywędrowali wołoscy pasterze z Bałkanów, też prawosławni, lecz zdecydowanie mniej liczni. Z biegiem lat zostali oni przez Rusinów zdominowani i przyjęli ich język – w ten sposób zaczęła się kształtować odrębna grupa etniczna, zwana dziś Łemkami. Sami zainteresowani woleli jednak nazywać się Rusnakami, a słowo Łemko (nie Łemek!), pochodzące od słowackiego „łem”, czyli „tylko” przyjęło się dopiero w XX wieku.

Łemkowie byli w większości rolnikami, lecz nie brakowało również pasterzy czy rzemieślników, trudniących się m.in. produkcją smoły i węgla drzewnego. Posiadali oni własną mowę, będącą dialektem języka ukraińskiego, lecz pełną naleciałości słowackich i węgierskich oraz z polskim akcentem na przedostatniej sylabie. Między innymi z tego powodu bardzo trudna jest jednoznaczna ocena przynależności narodowej Łemków. Część z nich utożsamiała się z Rosjanami, inni zaś z Ukraińcami. Sami Ukraińcy też często uważali Łemków za swoich, lecz wielu Rusnaków patrzyło na to z niechęcią, bo uważali, że są całkowicie osobną nacją. Równie zagmatwana była na tych ziemiach sytuacja wyznaniowa. Początkowo Łemkowie byli w większości prawosławni, a po Unii Brzeskiej w 1596 roku zaczęli stopniowo przyjmować wyznanie greckokatolickie. Przez wieki obie religie przenikały się, lecz po I Wojnie Światowej wyraźny stał się ponowny, trwający w kolejnych dziesięcioleciach nawrót ku prawosławiu. Niezależnie jednak od pochodzenia, narodowości czy wyznania, Łemkowie przez kilka stuleci niepodzielnie panowali nad Beskidem Niskim i stworzyli tu własną, unikatową kulturę. Jednym z jej przejawów było np. picie zamiast alkoholu… eteru, zwanego kropką. Ponoć można to przeżyć i zabawa jest całkiem niezła…

glowny-szlak-beskidzki-beskid-niski-m-4

Dramat Łemków polegał na tym, że dla władz polskich, tych w II Rzeczypospolitej i później, w rodzącej się Polsce Ludowej, zawsze byli oni po prostu Ukraińcami. Przekonanie to stało się przyczyną wysiedleń, które po II Wojnie Światowej przyniosły Łemkowszczyźnie zagładę i zniszczyły istniejącą w Beskidzie Niskim od stuleci kulturę. Pierwsza fala przesiedleń, początkowo dobrowolnych, rozpoczęła się już we wrześniu 1944 roku, na mocy porozumienia, zawartego między PKWN i rządem Ukraińskiej SRR. W związku z planowanymi zmianami granic, Polacy zamieszkujący przedwojenne Kresy dostali możliwość przeniesienia się na zachód, a Łemkowie mogli wyjechać do ZSRR. Z oczywistych względów wśród Rusnaków znalazło się niewielu chętnych na taką wymianę, na co władze komunistyczne odpowiedziały najpierw naciskami, później represjami, a w końcu przymusowymi deportacjami. Szacuje się, że w ten sposób w latach 1945 – 1946 wyjechało lub wysiedlonych zostało ok. 480 tys. ludzi. Nie tylko Łemków. Efekt tych działań był taki, że prześladowani mieszkańcy Beskidu Niskiego zwrócili się częściowo ku ukraińskim nacjonalistom z UPA. A trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że Łemkowie nigdy nie wspierali masowo ukraińskich bojowników, a sama UPA działała raczej w Bieszczadach i nie miała wcześniej większych wpływów na terenach położonych bardziej na zachód. Tak czy inaczej polskie władze zyskały kolejny pretekst do przymusowych deportacji, które zmaterializowały się pod postacią brutalnej Akcji „Wisła” w 1947 roku. W jej trakcie ok. 140 - 160 tys. osób zostało siłą wysiedlonych na tzw. Ziemie Odzyskane – m.in. na Pomorze i Dolny Śląsk, a także na Warmię i Mazury. Oporni przesiedleńcy trafili do obozu pracy w Jaworznie. Kolejne pokolenia rozproszonych Łemków z czasem uległy polonizacji, a część wtopiła się w naród Ukraiński.

glowny-szlak-beskidzki-beskid-niski-m-5

Tym sposobem Beskid Niski opustoszał na wiele lat. Tereny te nigdy nie były już tak ludne jak dawniej, co sprzyjało odrodzeniu się dzikiej przyrody. Przykładem niech będą liczne cmentarze z I Wojny Światowej (będzie o nich mowa w kolejnej części przewodnika), które pierwotnie budowane były na odsłoniętych, widocznych z wielu kilometrów wzniesieniach, a dziś większość z nich ukryta jest w głębokim lesie, który pojawił się tutaj dopiero po kolejnej wojnie. W wolnej Polsce po roku 1989 znów zaczęły powstawać organizacje łemkowskie, a nieliczni potomkowie wysiedleńców wracają na ziemie przodków. I tu zmierzyć trzeba się z kolejnym problemem, jakim są bardzo różne, często całkowicie sprzeczne szacunki dotyczące liczebności Łemków. Przyjmuje się, że przed wybuchem II Wojny Światowej było ich na terenach Beskidu Niskiego ok. 100 – 130 tysięcy. Według danych oficjalnych, pochodzących ze spisu powszechnego w roku 2011, w Polsce mieszka dziś ok. 10 tys. Łemków, ale same organizacje łemkowskie są zdania, że liczba ta może wynosić nawet 60 do 100 tysięcy, z czego ok. 10 tys. zamieszkuje obszar dawnej Łemkowszczyzny. W roku 1983 w Czarnej koło Uścia została po raz pierwszy zorganizowana impreza „Łemkowska Watra”. Z czasem stała się ona dużym, corocznym wydarzeniem, odbywającym się najpierw w Hańczowej, później w Bartnem, a obecnie w Zdyni. Niektórzy znawcy tematu twierdzą jednak, że zjeżdżający na nią licznie goście są już dziś w większości Ukraińcami, a nie Łemkami…

Tutejszych zawiłości nikt chyba jeszcze nie pojął, więc zamiast brnąć w nie dalej, lepiej wróćmy jeszcze chwilowo na szlak. Z Hańczowej droga poprowadzi nas stromym podejściem na Kozie Żebro, z którego zejdziemy następnie do Regietowa. Latem jest tu czynna baza namiotowa, należąca do SKPB z Warszawy. Warto się tu zatrzymać i spędzić noc w lesie, przy ognisku. Po trudach wielogodzinnego marszu ukojeniem będzie też jedyna w swoim rodzaju „wanna”. A gdy odzyskamy już siły, czekać nas będzie podejście na szczyt Rotundy. Do miejsca, gdzie kolejny raz spotkamy się z trudną, krwawą historią Beskidu Niskiego. Ale o tym już następnym razem…

Adam Nietresta