Wyjazd do Doliny Tunkińskiej, do miejscowości Arszan był równocześnie wizytą złożoną w Republice Buriacji, położonej między Mongolią, górami Sajan Wschodni z najwyższym szczytem Munku Sardyk, górami Chamar-Daban a Bajkałem. Drogi prowadzą tu dwie: z Rosji, od strony Morza Syberii i z Mongolii, od jeziora Chubsuguł.

Część IX : Odwiedziny u Sajańskich Sióstr

My przybyliśmy pierwszą drogą w marszrutkach malowniczo przystrojonych sierpami i młotami. Po drodze zobaczyliśmy pierwsze jurty, w dolinie pierwsze buddyjskie dacany, w sklepach - pierwszy kumys (lekki alkohol ze sfermentowanego mleka klaczy), choć na bliższy kontakt z tym ostatnim zdecydowała się tylko jednoosobowa sekcja humanistyczna i to wyłącznie z pobudek naukowo-poznawczych.
Jak wynika z badań Veroniki Belyaevej, wierzenia ludzi związane z łowiectwem należą do najstarszych i najlepiej zachowanych w całym regionie. Polowanie wiąże się z koniecznością dochowania wierności wielu ceremoniom, a jego powodzenie zależne jest od wielu czynników, przykładowo, nie może powieść się jeśli myśliwy po drodze do lasu rozmawiał z kimkolwiek lub jeżeli nad jego strzelbą przeszła kobieta. Z naszych stronach znamy ten typ myślenia z Tatr, tam również wyrób sera związany jest z wieloma czynnościami o charakterze magicznym oraz może zostać zakłócony przez pozornie niezwiązane z nim czyny lub gesty, przede wszystkim związane z obecnością kobiety w szałasie. Przed polowaniem obłaskawia sie za pomocą przywiązywanych do drzew wstążek oraz bryzgania wódką dla pani ognia, panów gór, pomniejszych bóstw i, przede wszystkim, Bajana Changaju - pana tajgi. Od strony gór Chamar-Daban jego obowiązki pełni Charagun Töödej - Babcia Charaguńska. Poza ceremoniałem bardzo ważna jest dla niej również etykieta - kara tych podróżnych, którzy zachowują się zbyt głośno oraz tych, którzy piją zbyt dużo alkoholu. Nam była przychylna.
Tunkińskie Golce, zwiedzona przez nas część Sajanu Wschodniego wznosi się nad podupadłym nieco za czasów radzieckich uzdrowiskiem Arszan. Najpopularniejsza trasa wycieczek prowadzi stromo na Pik Lubwi (Miłości), następnie na Drużbę (Przyjaźń), by najwyższy punkt osiągnąć na wierzchołku Piku Arszan. Są to góry zbliżone wysokością do tatrzańskich szczytów, najwyższa zdobyta przez nas Drużba ma 2500m, a więc o metr przewyższa Rysy, chociaż pomiary wysokości tutejszych wierzchołków trzeba brać z pewną dozą nieufności.
Duchami opiekuńczymi odwiedzonego przez nas masywu są Sajańskie Siostry. Przemierzają one tajgę porastającą Tunkińskie Golce pod postaciami saren, a goście w ich włościach winni wchodząc poczęstować je herbatą. Pilnują, żeby nikt nie zachowywał się w lesie nieodpowiednio. Jeśli przebywając w tamtych stronach usłyszysz z limbami śmiech, szepty czy rozmowę w języku buriackim, ale nie dostrzeżesz ludzi, możesz być pewien, że Sajańskie Siostry są blisko. Są to duchy dwóch młodych dziewcząt, które zmarły podczas zarazy dokładnie, kiedy ich narzeczeni przyjechali z prezentami je odwiedzić. Nieopatrznie zostawili oni prezenty na grobie sióstr, czego nie powinni byli robić pod żadnym pozorem, gdyż powoduje to, że zmarli nie mogą się uspokoić. Tak się stało - dusze sióstr wróciły na ziemię, ale jako zadośćuczynienie za śmierć w młodym wieku zostały opiekunkami górskich stoków nad Doliną Tunkińską.

W zachodzącym słońcu można dostrzec zarys dalekich, trzytysięcznych szczytów w Sajanach, fot. A.ZiębaW zachodzącym słońcu można dostrzec zarys dalekich, trzytysięcznych szczytów w Sajanach, fot. A.Zięba

Miejscową ludnością fascynował się już Benedykt Dybowski, poświęcając im wiele stron swojej relacji, która pozostaje do dziś fascynującym dokumentem etnograficznym.
Polacy zresztą do dziś są w tych stronach bardzo lubiani. W wielu rodzinach jeden z dziadków był Polakiem, albo przynajmniej babcia była w jednym z naszych rodaków zakochana. Gdy poszliśmy w Arszanie do zielarki kupić trochę sachandali (czyli różanecznika adamsa) - ziółek, po wypiciu których świetnie słucha się Pink Floyd, pani natychmiast poznała w nas Polaków. Buriaci są beznadziejni - mówiła. Niscy, mongolskie rysy twarzy, tępi, nie to co Polacy! Polacy są wysocy, jasnowłosi. A każdy to prawdziwy inżynier! Następnie chciała kolegę Antka Ziębę wyswatać ze swoją córką. Szkoda, że się nie zgodził. Jakby został w Buriacji, mógłby mi wysyłać kilka razy do roku zapasy sachandali!
Na zasadzie ciekawostki dodam jeszcze, że lody w miejscowym sklepie miały ciekawe i fantazyjne kształty. Nawet się zastanawiałem czemu. Dowiedziałem się idąc do sklepu wieczorem. Byłem ostatnim klientem i po sprzedaniu mi loda miła pani odłączyła lodówkę z prądu. Jak tłumaczyła: zawsze wyłączają na noc, żeby oszczędzić na rachunkach. Popatrzyłem na swojego loda zastanawiając się jakie wielkości może osiągnąć salmonella żyjąca w rozmrażanym i zamrażanym na nowo przez wiele dni lodzie. Wielkość szczurka? Kotka? Pieska? Po kumysie mi jednak nic nie było w stanie zaszkodzić.

Hubert Jarzębowski

Kliknij tutaj aby wrócić do części VIII
Kliknij tutaj aby wrócić do części VI i VII
Kliknij tutaj aby wrócić do części V
Kliknij tutaj aby wrócić do części IV
Kliknij tutaj aby wrócić do części III
Kliknij tutaj aby wrócić do części II
Kliknij tutaj aby wrócić do części I