Góra nazywa się w języku amharskimራስ ደጀን lub ራስ ዳሸን. Mniej biegłym w etiopskim piśmie czytelnikom wyjaśnię, że tę pierwszą nazwę przeczytamy "ras dedżen", a tę drugą "ras daszen". Pierwszy człon nazwy — "Ras" oznacza w języku amharskim głowę. W ten sposób określa się przywódcę. Tytuł Ras był niegdyś najwyższym w hierarchii wojskowej i był odpowiednikiem naszego generała. Określali się w taki sposób również zwierzchnicy etiopskiego kościoła, a nawet cesarze.

Jak na przykład Ras Tafari Makonnen, czyli jego cesarska mość Haile Selassje (i stąd wywodzą się rastafarianie i pastafarianie). Drugi człon nazwy oznacza fortecę. Nazwa tłumaczona jest na różny sposób. Może oznaczać "przywódcę strażników", "generała dowodzącego twierdzą" lub "najlepsze miejsce, które może zostać użyte jako forteca". Członu "Dedżen" używa się w Etiopii również jako męskiego imienia, stąd niektórzy twierdzą, że pobliską twierdzą mógł kierować niejaki Ras Dedżen. "Daszen" to zniekształcona i popularniejsza wersja "Dedżena".

etiopia
Aberra na widok najwyższej góry swego kraju zaczyna skakać, klaskać w dłonie i śpiewać "Ras Daszen, Ras Daszen Ras Daszen, Ras Daszen!". I to jest właściwy entuzjazm! Nie podzielają go natomiast chłopacy sprzedający napoje. Po nich widać, że są w pracy.
W tym miejscu zostawiliśmy naszego nieocenionego muła — Abu.

etiopia
Dumna ekipa polsko-etiopska na dachu Etiopii.

etiopia
Chłopaki nie były jakoś szczególnie dumni ze swojego wyczynu. Ba! Nie uważali nawet wejścia na Ras Daszen za szczególny wyczyn (każdy był tu dziesiątki razy). Cieszyli się natomiast, że kupujemy colę. Gdybyśmy tak zamiast wyłazić kupę kamieni, po prostu poszli do ich wioski. Wszystkim byłoby łatwiej.

etiopia
W odróżnieniu od doliny Ambiko, pełnej mikroskopijnych pól uprawnych i zabudowań okolicy o specyficznym krajobrazie kulturowym, północne stoki to esencja pustki. Na przestrzeni kilometrów nie było widać niczego poza kamieniami i trawą. Coś wspaniałego! Nieczęsta rzecz w Afryce, gdzie spacerujących wte i wewte ludzi spotkać można w najbardziej niespodziewanych miejscach.

etiopia
Nie mogliśmy nie podziękować dzielnemu Abu...

etiopia
...za przyniesienie nam na grzbiecie wspaniałego makaronu na obiad!

etiopia
W drodze powrotnej mieliśmy możliwość zobaczenia jak wyglądały okolice, które minęliśmy w całkowitej ciemności. Z tej wioski pochodzi Aberra. Po zdobyciu szczytu udał się na zasłużoną wizytę u żony. Wyglądał na bardzo szczęśliwego i podekscytowanego. Takiego męża można jej tylko pozazdrościć!

etiopia
Powitalny tort i kwiaty dla dzielnych zdobywców królującego nad górami Simien cztero-i-pół-tysięcznika.

etiopia
W drogę powrotną z Chiro Leby do obozu Chennek przez przełęcz Bwahit udajemy się najbardziej standardowym (i jedynym nie licząc chodzenia na piechotę i jazdy na mule) środkiem lokomocji w tych górach — na pace ciężarówki Isuzu, razem ze sporą ekipą lokalsów.
Ciekawy był już sam załadunek na pokład. Na pakę wsiało ponad trzydzieści osób, które usadowiły się na. Młodzi starzy, kobiety, mężczyźni, babcie i dzieci. Nagle zrobiło się jakieś poruszenie i ludzie złapali pod ręce jakiegoś chłopaka, który właśnie się usadowił na moim plecaku i zaczęli go wypychać na zewnątrz. Złapali go ludzie na dole i tez zaczęli się szamotać. Dwukrotnie chłopak próbował wrócić na pokład i dwukrotnie napotykał na barierę rąk na górze, a od dołu ściągany był na ziemię za nogi. W końcu zaczął się z kimś bić na pięść i kopać. Zapytałem grzecznie o co chodzi i czemu nie chcą tego biedaka wpuścić. Grum wytłumaczył mi, że ten gość kradnie i wszyscy to wiedzą. Tak działa w Etiopii sprawiedliwość społeczna. Jesteś złodziej - nie jedziesz Isuzu.

etiopia
Droga wije się pijaną serpentyną z powrotem na przełęcz Bwahit.

Hubert Jarzębowski


Kolejna, V część obrazków z dachu Afryki już 17.02!

Jeśli chcesz wrócić do części I - kliknij tutaj
Jeśli chcesz wrócić do części II - kliknij tutaj
Jeśli chcesz wrócić do części III - kliknij tutaj