Kilka lat temu, będąc w ciężkim stanie po operacji, zgłosiłem się do Przewodników Wysokogórskich z prośbą, że chciałbym wybrać się w Tatry i sam sobie nie poradzę i proszę o pomoc. I wtedy właśnie dostałem odpowiedź mailową od nieznanego mi wtedy Marcina Kacperka, która brzmiała mniej więcej tak: Jasne, pomożemy ci...

Od tamtego czasu minęło już trochę czasu, poznałem dużo innych osób i „zaliczyłem” już parę tatrzańskich ścieżek, ale wszystko to, to jakby „konsekwencja” tamtego zdarzenia.

Marcin KacperekMarcin Kacperek

Ostatnio poprosiłem też Marcina o odpowiedź na kilka pytań specjalnie dla Czytelników PG:

Zacznę od pytania podstawowego. Wiem, ze góry towarzyszą Ci od bardzo dawna- co więc jest w nich takiego silnego co ciągle tam Cię trzyma i jak to się zaczęło?

Zaczęło się od książek czytanych w podstawówce i zainteresowania wspinaniem, a nie turystyką. Jak zaczynałem, to byłem na tyle mały, że nie potrzebowałem sobie zadawać pytań typu: “po co to robię?”. Robiłem, bo było fajne i już. I tak mi zostało.


I głównie góry, góry wysokie, a może skały- bo wiem, że też tam często bywasz? I zima czy lato? Zresztą często jak dzwonię to a gdzieś jedziesz, gdzieś się wspinasz, jesteś za granicą itd.- kurcze, Ty ciągle coś robisz! Pewnie mnóstwo osób mogłoby Ci pozazdrość energii, siły, witalności i werwy?

Ja na pewno wielu osobom też mógłbym pozazdrościć werwy i witalności :) Każdy jest jakiś i każdy żyje w jakiś sposób- ja znaczną część życia spędzam na wyjazdach, co ma zarówno zalety, jak i wady. Skoro tego nie zmieniam, to najwyraźniej dla mnie zalety przeważają. W górach również to jest fajne, że jest i zima i lato i narty i lodospady i ciepła skała. Ta zmiana nie pozawala się znużyć.


Twoja najlepsza przygoda w górach?

Wiele przeżyłem fajnych chwil i momentów- nie da się powiedzieć o jednym najlepszym. Trochę tak, jakbym miał odpowiedzieć na pytanie co najlepszego w życiu jadłem, podczas kiedy jadłem tyle wspaniałych rzeczy i w trakcie jak je jadłem to właśnie one były najlepsze. Trochę tak to odbieram, że jak się coś wydarza i dzieje, to wtedy jest najbardziej wyraźne i najsilniejsze. W tym sensie najlepsza przygoda to zawsze ta, która właśnie trwa.


Co byś zrobił gdyby nagle nie było gór?

Trudno mi sobie wyobrazić taką sytuację, ale pierwsze co mi przychodzi do głowy, to że zrobiłyby się długie wakacje, więc pewnie bym pojechał w jakąś podróż.


Byłeś w różnych górach i poznałeś zapewne bardzo dużo różnych zwykłych i niezwykłych ludzi, a także wiele sławnych „ludzi gór”- kogo i co tak często wspominasz?

Ja w ogóle raczej niewiele wspominam. Staram się być myślami tu i teraz, ale niemal równie często jestem w przyszłości. W przeszłości raczej nie.


Wiem o Twoim ogromnym koniku- czyli o Freeraidach- mógłbyś coś więcej o tym powiedzieć?

Rozumiem, że chodzi ci o freeride na nartach- wspaniałą choć wymagającą sporych umiejętności górskich zabawę. Lubię jeździć na nartach w terenie, zwłaszcza takim, który czegoś wymaga w sensie planowania toru jazdy, czyli nie po szerokich otwartych polach śnieżnych, a miedzy drzewami, skałkami i w żlebach. Podobnie jak ze wspinaniem- myślę, że nadmierne drążenie pytania: “po co?” mija się z celem. Jeśli coś jest fajne, wymaga zaangażowania, ale daje radość i satysfakcję, to można się tylko cieszyć, że się znalazło coś takiego :)


Wiem też o Twoim zaangażowaniu i działalności jako przewodnika wysokogórskiego (tak się zresztą poznaliśmy :) ). Jak bardzo trzeba być związany z górami i je kochać i je znać żeby często z narażeniem życia je zdobywać, a teraz kiedy jesteś przewodnikiem wprowadzać tam powiedzmy, że „turystów z nizin”?

Żeby dużo być i robić w górach to trzeba to lubić i mieć wewnętrzną motywację. Jak się poskłada, żeby zostać przewodnikiem, to jeszcze trzeba lubić ludzi, bo inaczej to będzie męczarnia :) Ja bardzo lubię i góry i ludzi, więc się aż tak nie męczę.


I jeszcze jedno- jak się teraz czasem widzimy, bije od Ciebie taki spokój i doświadczenie faceta, który robi to co lubi, realizuje swoje jakieś tam marzenia i plany. Tak jest naprawdę czy to tylko takie moje odczucie?

Coś tam robię i coś tam realizuję. Zawsze by mogło być więcej i lepiej i do tego jakoś dążę. Ze spokojem to staram się, ale sporo mi brakuje do poziomu, jakiego do siebie oczekuję. :)


Wracając do gór. Moje kolejne pytanie brzmi: czy dla Ciebie jest to jakaś tam kupa granitu, trochę kamieni i dolin czy to jednak coś głębszego? Ja mimo że raczej zawsze podchodziłem do gór jako do skały, trasy gdzie trzeba było wejść, zrobić zdjęcie i zejść i tyle, ale uwielbiałem zawsze być w ciepłym domu wieczorem, odświeżony i przy herbacie mieć takie poczucie SATYSFAKCJI i DOBREJ ROBOTY.

Góry to jednak jest kupa kamieni :) Wszystko co więcej, dzieje się u nas w głowach. Skoro całe życie chodzę i spędzam tam czas i energię, to pewnie jakaś atrakcja w tym dla mnie jest. Ale to jednak atrakcja i możliwość realizacji swoich pomysłów, a nie coś o czym się pisze używając wielkich słów pisanych z wielkich liter. :) Tak jak piszesz - robisz coś co Cię cieszy i czujesz się spełniony, ale jeśli chcieć to opisywać, to właściwy język to język psychologii, czyli jednak naukowego opisu ludzkich potrzeb, zachowań i motywacji, a nie z pseudo-uduchowionego gaworzenia. Bardzo nie lubię takiego magiczno-szamańskiego podejścia do świata, bo wydaje mi się marnowaniem zdolności myślenia, w którą wyposażyła nas ewolucja.


Można pogodzić górską pasję i taki trochę „szalony” tryb życia z byciem ojcem, mężem itd.? Nigdy o tym dłużej nie rozmawialiśmy, więc nawet nie wiem jak to jest do końca?

Nie jestem ojcem i mężem, więc nie bardzo mam podstawy, żeby się wypowiadać, ale obserwacja świata każe mi wierzyć, że chociaż to trudne, to można.


Jeszcze jedna rzecz. Wiem, że bardzo często taternicy, himalaiści mają różne, zabawne przezwiska. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, ale mówią na Ciebie jakoś szczególnie?

Jeśli jakoś mówią, to mi o tym nie mówią ;)


A teraz na koniec zupełnie z innej beczki- samochody i wyścigi- pasja z dzieciństwa czy to tylko taka chwilowa zabawa?

Pasja z całego życia- motoryzacja zawsze mnie interesowała, lubiłem samochody i motocykle, więc to jakiś stopniowy rozwój. Trzeba mieć jakieś hobby ;)


A na koniec powiem publicznie- fajnie, że się poznaliśmy, dzięki bardzo wtedy za tą Świnicę. ;)

Jasne, że fajnie - cieszę się, że jakoś, choć w niewielkim stopniu coś z tego wynikło, bo mam wielki szacunek dla Twojej niezłomności i pasji.


Pozdrawiam mocno z Norwegii,
Marcin

Pytania zadawał Bartosz Michalak