Nadchodzi VII edycja Otwartych Dni Wspinania. Jak co roku Fundacja Górska ECHO organizuje zbiórkę finansową. Zebrane środki zostaną przeznaczone na leczenie Ryszarda Pilcha, znakomitego wspinacza epoki kaskaderów, który od blisko 30 lat zmaga się ze stwardnieniem rozsianym. Przed imprezą udało się z Ryśkiem przeprowadzić krótki wywiad. Zapraszamy do lektury. Rozmawia Bartek Andrzejewski.

Ryszard PilchRyszard Pilch

Bartek: Ryszard, powiedz proszę jak i kiedy zaczęła się Twoja przygoda ze wspinaczką? Jak wspominasz tamten czas?

Ryszard: Zacząłem się wspinać przez mojego kolegę, który w szkole średniej był już w jakimś stopniu zaznajomiony ze wspinaczką skałkową. Miałem wtedy może z 17 lat. Taka aktywność spodobała mi się na tyle bardzo, że postanowiłem zapisać się do klubu i zacząłem się aktywnie wspinać. Bardzo szybko, chyba w roku 1973 wspinałem się już w Tatrach. Nie skorzystałem wtedy z żadnego kursu, byłem zupełnym indywidualistą.

Bartek: Jesteś wspinaczem z epoki legendarnych „Kaskaderów”. Owa grupa cechowała się przechodzeniem klasycznie tego, co wcześniej pokonywano przy pomocy technik hakowych. Jak to się zaczęło?

Ryszard: Zgadza się. To był chyba taki trend, który przyszedł do nas ze Stanów Zjednoczonych. Czytałem wtedy magazyn „Mountain”. Przekazywaliśmy sobie różne informacje i nowinki, o których można było tam przeczytać. To właśnie wtedy wszystko zmieniało się w coraz to bardziej czyste wspinanie klasyczne. Takie podejście do wspinaczki zaczęło przechodzić również do nas.

Bartek: Prekursorem tego stylu w naszej ojczyźnie jest Ryszard Malczyk, znany w środowisku wspinaczkowym jako Riko. To właśnie w jego ślady poszli późniejsi herosi wspinania, jak chociażby Wojciech Kurtyka czy Witold Sas-Nowosielski. Wiadomo też, że środowisko dzieliło się na dwie grupy, krakowską i grupę z Jury północnej.

Ryszard: Dokładnie tak. Było środowisko krakowskie, było również to, bliższe jurze północnej. Ale prawda jest taka, że poza istniejącą na jakimś poziomie rywalizacją sportową te środowiska się przenikały. Wspinaliśmy się razem to w skałach, to w Tatrach. Oczywiście wspinanie jest sportem, a w każdym sporcie naturalnie występuje rywalizacja. Równie naturalną rzeczą było dla nas to, że jak ktoś zrobił trudniejszą drogę, należało przystawić się do niej i próbować się z nią zmierzyć. Zrobić ją w jeszcze lepszym stylu. Dla mnie i dla wielu moich kolegów najważniejsza była jednak przyjaźń. Sądzę, że jedno drugiego nie wyklucza.

Ryszard Pilch podczas wspinaczki na JurzeRyszard Pilch podczas wspinaczki na Jurze

Bartek: Czyli rywalizacja sportowa nie wpływała na Wasze przyjacielskie relacje?

Ryszard: Wiesz, wspinanie nie istniało samo sobie. Dla nas wiązało się ze wspólnie i dobrze spędzanym czasem. Częste wspólne ogniska, imprezy w gronie przyjaciół. Myślę, że to było dla nas bardziej istotne niż jakakolwiek forma rywalizacji w ścianie.

Bartek: Nie tak dawno w Sosnowcu odbył się pierwszy memoriał upamiętniający osobę Janusza Nabrdalika. Z tego co wiem, był to człowiek, z którym się wspinałeś. Jak wspominasz „Nabrdala”?

Ryszard: Podobnie jak większość przyjaciół wspominam go bardzo dobrze i ciepło. To był naprawdę wyjątkowo sympatyczny, kapitalny facet. Bardzo dużo wspinaliśmy się razem w skałach. Zrobiliśmy również wspólnie kilka dróg w Tatrach. Najwięcej wspinaliśmy się w początkach naszej wspinaczkowej działalności. Janusz był świetnie wysportowany, bo wcześniej już był aktywny w sporcie. Mało kto wie, że ćwiczył lekkoatletykę. Również ja próbowałem tej dyscypliny. No a później trafiliśmy w skały, w których już pozostaliśmy z Januszem na stałe.

Bartek: Janusz produkował polskie uprzęże wspinaczkowe marki Lhotse. Firma istnieje do dziś, a prowadzi ją jego żona Olga. Jak wspominasz tamte czasy właśnie pod kątem dostępności sprzętu wspinaczkowego?

Ryszard: W czasach kiedy się wspinałem, ta dyscyplina zupełnie nie znajdowała się jeszcze w kręgu zainteresowań zakładów przemysłowych, które produkowały sprzęt sportowy. To był zupełnie poboczny wątek. Dziś ten rynek jest mocno rozwinięty, rozwija się cały czas. W grę wchodzą potężne kapitały. Wiadomo, z postępem czasu idzie postęp technologiczny, poprzeczka wymagań ze strony ludzi wspinających się jest przesuwana coraz wyżej. Dziś gama kolorystyczna, marki, ilość możliwości jest nie do wyobrażenia.

Ryszard Pilch w 1974 rokuRyszard Pilch w 1974 roku

Bartek: Na Igrzyskach Olimpijskich w Tokyo, w roku 2020 zadebiutuje wspinaczka. Jakie wzbudziła w Tobie emocje ta informacja? Co myślisz o tym pomyśle?

Ryszard: Tak naprawdę to trudno mi się jednoznacznie określić w tej kwestii. Myślę, że to było po prostu w pewnym sensie nieuniknione. Najłatwiej powiedzieć, że historia ten pomysł zweryfikuje. Nie wszyscy zapewne pójdą drogą prowadzącą do rywalizacji olimpijskiej. Każdy z nas jest inny i każdy z nas decyduje jaką drogą ostatecznie pójdzie. Jedni na pewno będą patrzeć na to z perspektywy czysto wyczynowej, dla innych to będzie cały czas przeżycie bardziej mentalne. Jednocześnie nie uważam, że te dwa światy będą się ze sobą jakkolwiek gryzły.

Bartek: Wracając do tematu Twoich wspinaczkowych przyjaciół, znalazłeś świetny sposób na upamiętnienie Waszej wspólnej historii. Założyłeś stronę lojanci.org, na której znajdziemy tysiące zdjęć z okresu Twojej działalności wspinaczkowej. Jak to się wszystko zaczęło?

Ryszard: Stronę założyłem chyba w 2004 roku. Stało się to trochę przez przypadek. Zacząłem od tego, że zeskanowałem zdjęcia mojego autorstwa i wysłałem je Janowi Fijałkowskiemu, mojemu wspinaczkowemu przyjacielowi. Fijał jest informatykiem i stwierdził: Rysiek! Co będziesz wysyłał zdjęcia, mam serwer i mogę założyć stronę, na której będziesz sobie to wszystko umieszczał. Zacząłem więc kontaktować się z moimi znajomymi, by skanowali i przysyłali mi swoje zdjęcia, a ja będę budował z tego galerię w Internecie. I tak do dzisiejszego dnia zgromadziłem tam już około 7 tysięcy zdjęć.

Janusz Nabrdalik wspina się w RzędkowicachJanusz Nabrdalik wspina się w Rzędkowicach

Bartek: Od blisko 30 lat zmagasz się ze stwardnieniem rozsianym. Nadchodzą VII Otwarte Dni Wspinania, gdzie z inicjatywy Fundacji Górskiej ECHO zostanie przeprowadzona zbiórka na Twoje leczenie. W jakiej jesteś formie zdrowotnej na dzień dzisiejszy?

Ryszard: Niestety jestem na wózku inwalidzkim. Stosuję różne suplementy, ponieważ tradycyjna medycyna nie widzi dla mnie zbyt wielu możliwości leczenia. Myślę, że rozwiązaniem dla mnie byłaby lecznicza marihuana, ale w Polsce jest to ciągle ciężki i skomplikowany temat. Mam jednak nadzieję, że jeszcze coś zmieni się w polskim prawie w tym temacie.

Bartek: My również mamy taką nadzieję i trzymamy kciuki za Twój powrót do formy. Liczymy na to, że podobnie jak w latach ubiegły uda nam się zebrać pokaźną sumą i wesprzeć Cię najbardziej jak tylko będzie to możliwe. Dziękuję za rozmowę

Ryszard: Dziękuję, również mam nadzieję, że będzie lepiej. Chętnie wziąłbym udział w takim wydarzeniu jak Otwarte Dni Wspinania.

zdjęcia: lojanci.org