Marcin był jednym z prelegentów podczas ostatnich Otwartych Dni Wspinania. Dziś prezentujemy ciekawy wywiad z jednym z najlepszych wspinaczy wielkościanowych nie tylko w Polsce ale i na całym świecie. Specjalnie dla czytelników Portalu Górskiego!

P.G.: Za swój ostatni górski sukces – poprowadzenie z Tomem Ballardem nowej drogi na północnej ścianie Eigeru – dostałeś wyróżnienie w kategorii Alpinizm podczas Kolosów w Gdyni. Z jednej strony jest to legendarne urwisko i o swojej drodze na nim na pewno marzyłeś, z drugiej – pojawiły się w środowisku głosy krytyczne odnośnie stylu wytyczenia waszej linii. Jak ważna jest ta droga dla ciebie i jak wysoko stawiasz ją w osobistym rankingu osiągnięć?

Północna Eigeru jest mityczna, więc każda nowa droga na tej ścianie odbija się szerokim echem. Styl został w pewnym stopniu narzucony przez Toma, który wypatrzył tę linię. Chcąc dokonać w lecie pierwszego przejścia klasycznego, zaproponował ubezpieczenie w stałe punkty asekuracyjne kruchych fragmentów, z których słynie ta ściana. Nie byłem zbyt entuzjastycznie nastawiony do tego pomysłu, ale Tom niejako postawił mnie przed faktem dokonanym, wyjmując wiertarkę na pierwszym biwaku. Krytykowano nas także za używanie portaledge’a mimo istnienia dobrych półek na linii drogi. Tyle że startując, nie wiedzieliśmy, na jaki teren trafimy, a do pokonania mieliśmy spory monolit. Powrót ze ściany za pomocą zjazdów był jedynym możliwym, a w każdym razie sensownym. Przeniesienie sprzętu bigwallowego przez pola szczytowe, szczyt i zniesienie do kolejki byłoby kolosalnym i według mnie niepotrzebnym wysiłkiem. Równocześnie szanuję zdanie innych wspinaczy. Każdy wybiera sposób wspinania, jaki uważa za właściwy, a ściana stoi i czeka na przejścia w lepszym stylu.

Na szczycie Eigeru, fot. Marcin TomaszewskiNa szczycie Eigeru, fot. Marcin Tomaszewski

P.G.: Wspinaczkę na Eigerze barwnie opisujesz w pierwszym rozdziale swojej książki #Yeti40, która pojawiła się niedawno na półkach. Ciekawie charakteryzujesz swoje relacje z Tomem Ballardem. Planujecie kolejne wspólne wspinaczki?

Oczywiście. Widzę w Tomie samego siebie sprzed lat. Jest małomówny, skupiony na celu i nie dostrzega niczego poza wspinaczką. Myślimy o nowych liniach w Alpach oraz nowej drodze w Patagonii na początku 2018 roku. Tym razem w stylu alpejskim. Partnerstwo, zgranie się ludzi o zupełnie innych osobowościach w obliczu gór jest dla mnie kluczowym tematem i dużo piszę o tym aspekcie na kartach swojej książki.

Z Tomem Ballardem po zrobieniu nowej drogi na CivettcieZ Tomem Ballardem po zrobieniu nowej drogi na Civettcie

P.G.: Można powiedzieć, że na #Yeti40 pracowałeś niemal 20 lat, bo już na początku swojej drogi wspinaczkowej zacząłeś pisać i publikować. Starsi czytelnicy pamiętają pewnie choćby teksty w drukowanym „Brytanie” z 1997 i 1998 roku. Co skłoniło cię do pisania o wspinaniu?

Czerpię wielką przyjemność z dzielenia się swoimi przeżyciami. Jest ich tyle, że nie sposób zatrzymać je tylko dla siebie. Piszę, bo mam taką potrzebę, nie zawsze dociekam dlaczego. Chociaż na pewno jedną z motywacji jest zostawienie po sobie trwałego śladu.

OkładkaOkładka

P.G.: Pamiętasz książki górskie, które zainspirowały cię na początku drogi?

Nie czytałem wtedy zbyt wiele literatury górskiej i tak jest do dnia dzisiejszego. Wolę wspinaczkę uprawiać, niż o niej czytać. Śmiejemy się z moją żoną Sylwią, że jak już czytam, to tylko swoje teksty. Największą inspirację czerpię z życia i świata poza górami. Przełożenie go na grunt wspinania powoduje, że moje widzenie pachnie miętą i zawsze jest świeże. Jestem osobą zamkniętą w swoim świecie, choć na pozór może to wyglądać inaczej.

P.G.: Czy mocne – dobre lub złe – wspomnienia z wyprawy lub wspinaczki zawsze skutkują dobrym tekstem? A może nie ma takiej korelacji i równie wiele zależy od weny i natchnienia, które odczuwałeś w momencie, gdy tekst powstawał?

Moje ostatnie wyprawy były bardzo podobne. Coraz częściej to zauważam. Wspinaczka bigwallowa podlega pewnym schematom. Podejście, poręczowanie, przenoszenie biwaków. Zmieniają się tylko ściany. Teksty, które powstają, odnoszą się do emocji związanych z etapem życia, na którym się obecnie znajduję. Być może trudno je odnaleźć w tekście, ale miejscami szyfruję pewne emocje, które przeżywam w trakcie wspinaczki. Góra jest testem: gdy na nią wchodzisz, pokazuje, jaki masz stan umysłu, na co jesteś gotowy, a na co nie. Mocne wspomnienia są na pewno punktem zapalnym, uruchamiają szczególne mechanizmy myślowe, emocje i refleksje nad samym sobą.

P.G.: #Yeti40 jest swego rodzaju podsumowaniem dwudziestu pięciu lat twojego wspinania. Masz teraz w ręku skondensowany pamiętnik górskich przygód. Zmieniłbyś coś na swojej drodze, gdybyś mógł cofnąć czas?

Nie zastanawiam się nad tym. Doświadczyłem takich chwil, na które byłem gotowy. Na pewno byłbym innym wspinaczem i człowiekiem, gdyby moje życie osobiste potoczyło się inaczej. Ale z drugiej strony trudności motywowały mnie w górach i to dzięki nim jestem właśnie taki i mam za sobą kilka niepowtarzalnych przejść. Pogodziłem się ze sobą, swoim dotychczasowy życiem i mam pełną świadomość tego, że tylko ode mnie zależy, jak potoczy się przyszłość. W życiu nie można zjechać, wyciągnąć liny i zdjąć ekspresów, by poprowadzić drogę w czystszym stylu. Trzeba od razu przymierzać się do kolejnego wyciągu, korzystając z doświadczenia odczytać sekwencję przechwytów i trzymać się swojej linii.

P.G.: Ostatnio wróciłeś na tarczy z Ziemi Baffina. Rozdział #Yeti40, w którym opisujesz swoje porażki, jest całkiem pokaźny. Może planujesz napisanie tekstu o tej wyprawie? Nawet jeśli nie, podziel się proszę kilkoma wrażeniami.

Nasza próba zimowej wspinaczki na Baffinie zakończyła się w namiocie. Przy temperaturach odczuwalnych spadających do –55˚C i silnym wietrze wspinanie wielkościanowe jest niemożliwe, co pokazaliśmy na filmiku opublikowany na moim profilu facebookowym. Marek od dawna planował dłuższy trip na Baffinie. Z informacji, które do mnie docierają, w pierwszych dniach wiosny rozpoczął drugi etap wyprawy związany z wytyczaniem drogi solo. Temperatury podniosły się w tym czasie do –25˚C, więc pewnie lata po ścianie w samym T-shircie. Napisałem kilka tekstów i relacji z tego wypadu, z łatwością można odnaleźć je w sieci. A tymczasem skupiam się na nowym projekcie, a nie na przeszłości.

P.G.: Możesz wyróżnić jakiś rozdział z #Yeti40, wskazać tekst, który jest dla ciebie najważniejszy?

Bajki. To świat magii, nieoczywisty, pełen wyobraźni. Zawsze lubiłem marzyć, chować się w innym świecie.

P.G.: Od kiedy piszesz bajki?

Zacząłem je pisać, tęskniąc podczas wyjazdów za moim pierwszym dzieckiem. Pisanie o wspinaniu nie budzi we mnie takich emocji, jak niedopowiedzenie lub metafora. Puszczenie liny i rzucenie się w przepaść. Uwielbiam labirynt umysłu, czasem się w nim gubię, szukając wyjścia poruszam nieznane struny. W bajkach odnajduję również samego siebie i dziecko, które każdy z nas nosi w sobie.

P.G.: Do specjalnej edycji #Yeti40 dołączony jest audiobook z twoimi bajkami. Zaskoczeniem, zdecydowanie in plus, jest poziom tej produkcji. Możesz opowiedzieć o okolicznościach powstania materiału?

Pomysł na powstanie audiobooka zawdzięczam mojej żonie, Sylwii Różyckiej, aktorce Teatru Polskiego w Szczecinie. Sylwia zapaliła się do tego projektu i była głównym motorem tego przedsięwzięcia. Głosy aktorów z kilku polskich teatrów oraz muzyka Adama Opatowicza, dyrektora Teatru Polskiego w Szczecinie, stworzyły piękną oprawę do moich tekstów. Bardzo wszystkim dziękuję za zaangażowanie i pracę. Wzruszyłem się, trzymając pierwsze płyty w ręku. Ponad 500 sztuk trafiło do domów dziecka i innych instytucji państwowych, rozdaliśmy je dzieciom. Do dziś mój dwuipółletni synek zasypia, słuchając naszego audiobooka. Ostatnim akcentem jest kołysanka ze słowami, które ułożyłem wraz z Sylwią. Moja żona przepięknie ją zaśpiewała. Warto posłuchać i zasnąć.

Okładka CD z bajkami - bonus do specjalnej wersji książkiOkładka CD z bajkami - bonus do specjalnej wersji książki

P.G.: Gdy przegląda się książkę, od razu widać, że szata graficzna, wybór zdjęć i rycin miały duże znaczenie dla ciebie jako autora, ale także dla wydawców. Zgadzasz się, że były równie ważne, co tekst?

Oczywiście. Oko jest jednym z najczulszych narządów. Odbiera bodźce, z których istnienia nie zdajemy sobie sprawy. Wpływają na mózg i wykonują swoją pracę w podświadomości. Obrazy mają duże znaczenie dla kształtowania naszej wrażliwości, dają wolność interpretacji. Książka wykonana jest bardzo gustownie i rzeczywiście zawiera bardzo dużo zdjęć, na których widać, jak się zmieniam. Nigdy nie oddamy uroku miejsc, w których przeżywamy szczególne chwile, ale to nie oznacza, że nie powinniśmy próbować.

P.G.: Twoje szkice, które znajdziemy w #Yeti40, a nawet zwykłe schematy dróg są bardzo estetyczne. Lubisz rysować?

Jako dziecko dużo rysowałem. W domu, ale także na lekcjach, przez co moi rodzice byli nierzadko wzywani do szkoły. To właśnie świat, o którym piszę, otwiera mi takie przestrzenie do samorealizacji. Rysunek jest formą zakodowanej notatki, przedstawia moje myśli. Jako dziecko dużo wycierpiałem, to był „plasterek z opatrunkiem”, który sam sobie naklejałem.

Rysownie schematów na Great Trango Tower, fot. Marcin Tomaszewski

P.G.: Planujesz spotkania autorskie lub prelekcje związane z książką, a zatem prezentujące całą twoją dotychczasową karierę wspinaczkową?

Planuję i bardzo się na nie cieszę. Jesienią, w trakcie sezonu festiwalowego, chciałbym wystąpić w różnych zakątkach Polski z całkowicie nową prelekcją multimedialną. Uwielbiam ludzi i dzielenie się swoimi przygodami. Nie miałbym takiego poczucia, gdybym był nieszczęśliwy bądź niespełniony.

Yeti z książką, fot. Materiały Prasowe Góry BooksYeti z książką, fot. Materiały Prasowe Góry Books

P.G.: Dziękujemy za rozmowę!