Nocne wejście na Wysoki Wierch się udał.

12 wrzesień 2020, gdy druga fala wiadomo czego, nadciąga na terytorium Rzeczypospolitej, 5 śmiałków 1 autem, wyruszyło z urbanizowanego Śląska w Pieniny. Chcieli wyrwać się ze szponów korporacji i zaczerpnąć świeżego powietrza z pienińskiego szczytu. Świt na na Wysokim Wierchu, to był ich cel. Każdy turysta prycha pewnie z politowaniem, że wejście od strony parkingu przy Wąwozie Homole ku Schronisku Pod Durbaszką, to spacerek, a nie górskie wyzwanie, ale śmiałkowie wiedzieli, że po pracy zdalnej, oddychaniu na pół gwizdka, będzie lał się pot. Ruszyli więc z parkingu niczym harty spuszczone ze zmęczy, pnąc się się szybko do przodu. Niestety, po kilku metrach tempo zaczęło spadać. Nagle, z oddali rozległo się ujadanie psów. Okazały się nimi, dwa psy pasterskie, które ostrzegały, że maja ich na oku. Po chwilowym zawahaniu, dziwnych propozycjach o odwrocie, decyzja 5 mężczyzn mogła być tylko jedna. Iść dalej. Psy jednak nie wykonały żadnego kroku w ich kierunku, tylko dalej ich "dopingowały". Gdy przeszkoda została ominięta, latarki znalazły kolejną żywą przeszkodę. Na ścieżce stał sobie koń. Stał, niczym posąg. Nie zważał na nich, ich sapanie, niedowierzanie i światło z ich latarek. 1 z 5 Wspaniałych, czuł lekką trwogę, ale przeszkodę ominął. Gdy zbliżali się do schroniska, zauważyli, że coś czai się w krzakach w oddali. Padło kilka nietrafionych propozycji, co to może być. Okazał się nim czarno biały kot. Towarzyszył on im do schroniska i asystował kilkanaście metrów w górę ponad schronisko, gdy po krótkiej przerwie ruszyli dalej w kierunku szczytu. Gdy myśleli, że to już koniec dziwnych spotkań, zaatakowały ich dwa nietoperze. Atak na szczęście był krótki i nieskuteczny. Nocne wejście na Wysoki Wierch się udał. Dwa psy, koń , kot i dwa nietoperze stały na drodze ku magicznemu wschodowi słońca.
I ja tam byłem, herbatkę pod schroniskiem piłem, zwierzęta omijałem i kilka zdjęć na szczycie wykonałem.

Autor: Marek Bednarz