to książka autorstwa Artura Hajzera.

Ta opowiada o Polakach, którzy działali w Himalajach w latach 80. XX w. Nie brakuje tu zatem wątków związanych chociażby z Jurkiem Kukuczką, Krzysztofem Wielickim, Ryszardem Pawłowskim czy Wojtkiem Kurtyką.
Do tego wszystkiego dochodzi też fakt, że wszystkie opowiedziane tu historie, opisane są lekkim, przejrzystym językiem z dużą ilością humoru. Obok samego tekstu, na kartach tejże lektury, znajdziemy również fantastyczne zdjęcia – górskie panoramy i te z wyrysowanymi liniami możliwych dróg wejściowych na określone wierzchołki.
Wszystko to razem czyni, że „Atak rozpaczy” jest idealną propozycją zarówno dla nowicjuszy, laików, zainteresowanych „górami” tylko trochę, ale i też dla wszystkich, którzy w trudnym i żmudnym „górskim fachu” osiągnęli mistrzostwo i pełen profesjonalizm.
Poza niniejszą lekturą warto polecić w tym miejscu także inną propozycję jego autorstwa, a zatytułowaną "Korona Ziemi - Nie-poradnik zdobywcy".
Wracając jeszcze do opisywanych przez Hajzera lat 80. Wówczas to bowiem Polacy w Himalajach odnosili największe sukcesy! A jaki był tego efekt?
Osiągnięcie wielkie, znaczące, fenomenalne i potężne. Stąd chcieliśmy jeszcze lepiej, jeszcze więcej, jeszcze trudniej, jeszcze szybciej itd., itd. W rezultacie zwyczajnie przedobrzyliśmy. Być może zaryzykowaliśmy za bardzo i być może ktoś postawił jakiś jeden krok za daleko? W ciągu paru lat, zginęła zdecydowana większość wyśmienitych polskich himalaistów. Lata późniejsze, mimo pewnych dużych osiągnięć Polaków w górach wysokich, nigdy nie były już tak intensywne i obfite w spektakularne osiągnięcia. Fakt – zmienił się ustrój, sytuacja polityczna na świecie i podejście do wspinaczki czy himalaizmu. Pojawia się (w ogóle na całym świecie i wśród różnych narodowości) coraz więcej „karierowiczów”, wspinaczy zainteresowanych przede wszystkim wynikami sportowymi i biciem kolejnych rekordów. I niby jest to naturalny trend, normalna zmiana i ewolucja, ale trochę jakoś żal...

Bartek Michalak