Pieniądze wyliczone, co do grosza, wszystkie potrzebne do życia przedmioty w rowerowych sakwach, a nocleg tam gdzie się uda czasami w namiocie przy drodze, a innym razem w robotniczych barakach – tak podróżuje Piotr Strzeżysz, miłośnik wypraw rowerowych..

Piotr na swojej stronie internetowej napisał o sobie coś takiego: „Nigdy nie postanowiłem do końca, jak będę żył, być może, tak już zostanie. Lubię jeździć rowerem”.

I o tym właśnie jest jego, wydana przez Bezdroża pod koniec ubiegłego roku, książka: „Makaron w sakwach czyli rowerem przez Andy i Kordyliery”. Jest ona opowieścią właśnie o tym, jak bardzo Piotr Strzeżysz lubi jeździć rowerem. I robi to wbrew jakimkolwiek przeciwnościom.

Książka jest opisem rowerowej podróży przez góry obu Ameryk. Co najważniejsze, nie jest reportażem autorstwa osoby wyczynowo zajmującej się tym sportem czy bijącej rekordy prędkości, wysokości lub czegokolwiek innego. To amator jednośladów, który nie potrafi żyć inaczej niż będąc w ciągłym ruchu. Dlatego czytając jego opowieść można poczuć się jak ktoś, kto też może w taką podróż wyruszyć. Nie potrzebny jest specjalny trening, nie potrzebna duża ilość pieniędzy - trzeba mieć tylko (a może aż) odwagę.

makaron-w-sakwach

„Pierwszego dnia podróży nigdy nie jedzie mi się najprzyjemniej. Może dlatego, że przed wyjazdami specjalnie nie trenuję. Czuję się, jakbym na nowo musiał przyzwyczajać się do znajomego przecież roweru. Niby nie pierwszy raz poruszałem się z wypchanymi bagażem sakwami, a po raz kolejny ze zdziwieniem odkryłem, że nie da się momentalnie ruszyć ze skrzyżowania i zgrabnie wyprzedzić idących po chodniku pieszych… ” – pisze w jednym z rozdziałów Piotr Strzeżysz i tym bardziej zachęca mnie do rzucenia wszystkiego, kupienia biletu na samolot lecący do jakiegoś egzotycznego miejsca i zabrania ze sobą roweru.

Ważnym elementem książki są też zdjęcia i rozmowy z ludźmi, których Piotr Strzeżysz spotyka podczas wyprawy. Na jednej z dróg, którymi podróżuje, pomiędzy górskimi miejscowościami Ameryki Południowej spotyka kobietę idącą i w ruchu robiącą cały czas na drutach. Nawiązują dialog:
– Dzień dobry, a dokąd to senior jedzie? – pyta, kiedy zrównaliśmy się ze sobą.
– Jadę do San Antonio de los Cobres. A pani z daleka?
– Ja spod Antonio właśnie idę. Do miasta.
– Do Cachi? Ale to jeszcze ze sto kilometrów?
– Nie wiem, ile kilometrów, ale ze trzy dni jeszcze i dojdę, może dwa, bo z górki jest. Do miasta idę – mówi, a widząc moje zdziwione spojrzenie, dodaje: – Idę sprzedać trochę rękodzieła i na drutach jeszcze trochę robię, czapki mam i rękawiczki, i szaliki, w sam raz na zimę, może senior coś kupi? – i rozkłada przede mną zawiniątko z robótkami.

Czy Piotr Strzeżysz zrobił zakupy u starszej pani? Można to sprawdzić sięgając po książkę „Makaron w sakwach czyli rowerem przez Andy i Kordyliery”. Polecam ją tym wszystkim, którzy razem z nadchodzącą, powoli, wiosną planują wybrać się w ciekawą podróż, ale wciąż nie wiedzą, dokąd. Być może przygody rowerzysty staną się dla was inspiracją do działania.