Z Teheranu wyruszyłem w głąb Iranu. Pomijając "mały Watykan”, czyli Qom dotarłem do małego miasteczka Kashan gdzie trafiłem na przemiłego taxi przewodnika. Za 15$ spędził ze mną cały dzień oprowadzając po najważniejszych miejscach i zabrał do położonego ok. 40 km dalej Ardestanu.

Górska, częściowo niszczejąca wioska o czerwonych murach pokazała zżycie Irańczyków z poza wielkomiejskich aglomeracji. Jedna z 3 dziewcząt oprowadzających mnie po okolicy startuje, jak wiele młodzieży, na uniwersytet w USA. Wcześniej uczęszczając do szkoły średniej codziennie poświęcała 3 godziny na dojazdy. Ardestan znany jest z bogato zdobionych kobiecych strojów i charakterystycznych biały chust w kwiaty. To właśnie tutaj zrobiłem jak dotąd moje ulubione zdjęcie. W kraju gdzie poza głównymi miastami mało, kto mówi po angielsku dziewczynka przy pierwszym kontakcie zaskoczyła brytyjskim akcentem "My nam is Sarah, and you?"

Na zdjęciu: Sarah

Na zdjęciu: Sarah

Z trudem powstrzymałem się przed zrobieniem kolejnych 50 zdjęć malej Sarah i udałem się do Isfahan.

Miasto przywitało mnie trudnym do zniesienia gorącem, a przecież była już 22. Niestety wcześniej umówiony host nie odpowiedział na wiadomość, wiec nie wiedząc, co ze sobą zrobić udałem się do najbliższej kafejki internetowej. Mając w perspektywie nocleg na jednym z niewielu skrawków zieleni w mieście, niespodziewanie znalazłem w skrzynce odbiorczej zaproszenie od hosta z przed kilku dni. I tak po kilku smsach i złapaniu taxi na pełnym biegu poznałem człowieka legendę.

Stolarz z Esfahan

Stolarz z Esfahan

Ali Bahmani (nazwisko zmienione) jest 25 letnim stolarzem z Esfahan. Poza bujnym zarostem wyróżnia go jeszcze zamiłowanie do podróżowania. Chociaż był już w Pakistanie, Afganistanie czy Chinach, jego szanse na uzyskanie wizy  strefy Schengen są znikome. Jak sam mówi od 8 lat jego substytutem podroży i oknem na świat jest couchsurfing. W podziemiach rodzinnego domu znajduje się duża, wyścielona miękkim dywanem piwnica, w której gościł już ponad 1000 sob. Otwarcie opowiada o sytuacji politycznej w Iranie i swoich antyrządowych poglądach. To właśnie one wpędziły go w poważne klopoty.Wszystko zaczęło się od szczerej rozmowy i wymianie poglądów z jednym z niemieckich gości, który podawał się za dziennikarza. Ostre słowa o republice islamskiej, rządzie i hipokryzji tutejszych mula (kler) miały ukazać się pod zmienionym nazwiskiem. Nie wiadomo dlaczego, tak się nie stało i artykuł o kontrowersyjnym tytule ujrzał światło dzienne z pełnymi danymi osobowymi. Może nie byłoby to tak porażające gdyby nie fakt, ze gazeta, która wydala chwytliwy tekst było The Zenit (największy niemiecki dziennik). Na interwencje było już za późno. Aresztowanie i wielogodzinne przesłuchanie zakończyło stwierdzenie jednego z agentów - "nie wyjdziesz z tego cało". Jak sam przyznał, przypuszczał, co może się z nim stać? Przyciszonym głosem opowiadał o swoich 2 kolegach, którzy zniknęli. Nie wiadomo czy zostali osadzeni, czy przebywają w wwiezieniu, ale sam spodziewa się najgorszego...

Operacja Iran 2013

Operacja Iran 2013


Alego uratowały rodzinne koneksje. Jego wujek pracujący w policji okazał się być szefem wydziału narkotykowego w Isfahan. Po wykonaniu kilku telefonów i wydaniu poleceń służbowych Ali mogli znów cieszyć się wolnością. To najbardziej niezwykła historia, z, wielu która mi opowiedział w podczas wspólnie spędzonych 2 dni, w słynnej piwnicy oraz w domu rodzinnym położonym w malej pustynnej wiosce w okolicach Na'ein. Ali brał również czynnie udział w ostatniej rewolucji, po której została mu na czole blizna. Z mieszanka szczerości i złości przyznaje jednak, ze Irańczycy nie dorośli jeszcze do wolności...

Po tej niezwykłej lekcji ruszyłem w dalsza drogę. Tym razem użyłem mojego ulubionego sposobu podróżowania. 300 Km do Yard pokonałem autostopem z 2 kierowcami, a pomogła mi również ta zła policja, która łapała dla mnie stopa na checkpoincie za Na'ein.

Od tego czasu bylem już w Yard, Persepolis, Pasargade oraz w Shiraz gdzie spotkały mnie kolejne niezwykle przygody. Po locie z Sziraz do Teheranu i 6 godzinnej podroży autobusem jestem w Rasht zmieniając nieco plany. Kolejny przystanek - zaskakująca wioska Masuleh.