W ostatni weekend turysta wędrujący na Zadni Granat poślizgnął się na zaśnieżonym zboczu i zaczął spadać. Na szczęście zatrzymał się na skalnej półce doznając jedynie niegroźnych dla życia kontuzji.

Można to skojarzyć z relacją turysty, który nie tak dawno temu cudem przeżył upadek z Rysów (zsuwał się niemal z samej góry aż do Buli pod Rysami). Jak sam później relacjonował, "szybkość spadania jest tak niesamowita, że w zasadzie jedynie przez pierwsze kilka sekund jest się w stanie coś zrobić. Potem leci się już tylko siłą bezwładności i najczęściej głową w dół. Coś takiego jak orientacja przestrzenna traci na znaczeniu, właściwie nie istnieje. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że może się tym razem uda się zatrzymać na jakiejś półce."

W Tatrach warunki do uprawiania turystyki są zmienne. Im wyżej tym trudniej. Właściwie bez raków i czekana oraz odpowiednich umiejętności nie ma co kierować gdzieś wysoko. Stale padający śnieg, a także niski pułap chmur w sposób znaczny zaburzają orientację. Krótki dzień oraz niskie temperatury stanowią dodatkowy problem. Ogłoszony obecnie II stopień zagrożenia lawinowego nie powinien ulec zmianie.

Zdjęcie z bazy zdjęć PG: Żółta Turnia, Granaty
Zdjęcie z bazy zdjęć PG: Żółta Turnia, Granaty

Bartek Michalak

Źródła:
- Tygodnik Podhalański
- Internet (ogólnie)