Żeby stanąć na szczycie naszego słynnego śpiącego rycerza, w słoneczne dni należy obecnie odstać swoje w kolejce z pozostałymi turystami. Zwykle bardzo tłoczno i tłumnie robiło się dopiero na przełomie lipca i sierpnia, ale w tym roku już teraz przy dobrej pogodzie ludzi potrafi być tam dosłownie zatrzęsienie.

O ile do Kondrackiej Przełęczy każdy idzie swoją drogą (część od strony Doliny Małej Łąki i Grzybowca, część od Hali Kondratowej, a jeszcze inni od strony Czerwonych Wierchów), to ostatni fragment prowadzi tą samą drogą i tam właśnie owe zatory się tworzą. Obok tego, że nagromadzeniu tylu osób w jednym miejscu (często kompletnie nieodpowiedzialnych) towarzyszy duże niebezpieczeństwo wypadku wynikające z nieumiejętnego korzystania z łańcuchów czy zabłądzenia – a przecież ściany Giewontu po północnej stronie są bardzo niebezpieczne. Giewont i jego metalowy krzyż doskonale wręcz ściągają podczas burzy pioruny, a konsekwencje rażenia piorunem są często tragiczne. W momencie jakiegokolwiek błysku, grzmotu, należy jak najszybciej zawrócić.

zdjęcie z bazy zdjęć PG, Giewont / fot. Romuald Cichoszdjęcie z bazy zdjęć PG, Giewont / fot. Romuald Cichos

Bartek Michalak

Źródła:
Tygodnik Podhalański,
Internet (ogólnie).