Rosyjski Kaukaz to szereg okazałych szczytów o różnorodnym stopniu trudności i rangi. Bez wątpienia Elbrus pomimo swojego rozmiaru i prestiżu, pozostaje wyłącznie górą, którą wypada zdobyć jednak bez szczególnego zadowolenia. Wszechobecna infrastruktura, komercyjni turyści i naganne podejście Rosjan do środowiska naturalnego nie dają wytchnienia podczas wędrówki na wierzchołek. Wielokrotnie wręcz załamują i wywołują żal związany z wyzbyciem się sacrum tego miejsca.

Dlatego też zdobycie Elbrusa pozostawia niesmak i pewne niedopełnienie satysfakcji. Wielu jego zdobywców po zejściu w dół szuka czegoś jeszcze, co wypełni niechęć do tego miejsca i jednocześnie wykorzysta optymalnie czas na konstruktywny pobyt.

2408art1

Możliwości jest jednak niewiele. Obszar wyłączony w wielkim stopniu przez wojsko sprawia, że wiele ciekawych terenów do uprawiania turystyki wysokogórskiej jest niedostępnych a ich eksploracja może zakończyć się w najgorszym wypadku zdjęciem przez snajpera. Dlatego też po tym jak Elbrus zdobyliśmy w trzy dni bez korzystania z wyciągów, nasza sześcioosobowa ekipa podzieliła się na dwie mniejsze. Trzech z naszych kolegów postanowiła wjechać maksymalnie wysoko kolejką linową i następnie wynająć ratrak, który wwozi turystów na wysokość 5100 metrów a z stamtąd podejść na niższy wierzchołek Elbrusa. Ja natomiast wraz z ojcem i moim kolegą, zdecydowaliśmy się na zdobycie pobliskiego szczytu Czeget, którego korona górowała nad naszym hotelem.

Z pozyskanych informacji wynikało, że należy zdobyć wpierw stosowne pozwolenie jednak w rzeczywistości jest ono kompletnie zbędne. Nikt, bowiem nie kontroluje obu tras wiodących na szczyt. Z miejscowości Terskol wyszliśmy o poranku, kierując się asfaltem w dół, aż do rozwidlenia, gdzie też skręciliśmy w prawo i przeszliśmy mostem rwącą rzekę, za którą znajdowała się już miejscowość Polyana Cheget stanowiąca docelowy start na Czeget, którego wysokość określona jest na 3460 m n. p. m. . Mała wieś z kilkoma hotelami charakteryzuje się placem przed dolną stacją kolejki krzesełkowej, wokoło którego znajdują się stragany i knajpy z grillowanymi potrawami. Prawie każdy decyduje się na wjazd kolejką linową my natomiast usiłujemy zlokalizować odpowiedni szlak, który jak się okazuje mieści się z lewej strony kolejki z wyraźnie stromym zboczem, przypominającym stok narciarski.

Początkowo powoli, później szybszym tempem pniemy się ku górze bez wymaganych pozwoleń. Nikt jednak nie zwraca uwagi na nas, więc też, jak tylko wchodzimy w obszar pomiędzy drzewami zwalniamy kroku. W tym samym momencie tuż przed nami rozpościera się widok na oba wierzchołki Elbrusa, które pozostają odsłonięte w całej swojej okazałości.

My dalej kroczymy szeroką drogą, której nachylenie staje się znacznie łagodniejsze. Po paru minutach wychodzimy na typową ,,alpejską łąkę” a krajobrazy niczym nie różnią się od tych w Szwajcarii i Francji. Potężny monument szczytu pełnego seraków towarzyszy nam z lewej strony przez całą wyprawę ku górze. My alpejską łąką na Kaukazie z każdym krokiem zdobywamy wysokość. Droga jest wyrazista i co pewien czas przecięta zalegającym śniegiem. Kiedy po półtorej godzinie docieramy do stacji przesiadkowej kolejki krzesełkowej trasa staje się pełna wyboistych i ostrych kamieni. A wszystko to za przyczyną nowopowstających tras narciarskich.

Krajobraz tak zachwyca, że nawet potężne ilości przesuniętych kawałków skał i ziemi nie budzą rozczarowania. Pogoda cały czas dopisuje. Nowopowstała trasa wiedzie aż do górnej stacji kolejki, która znajduje się na wysokości 3200 m n.p.m.. W tym miejscu większość turystów kończy swój etap podbojów kaukaskich szczytów i zasiada przy piwie i kiełbaskach z grilla. My zaś korzystając z dobrego czasu nadal napieramy wyżej.

2408art2

Trasa od tego momentu nie jest już jednak tak oczywista i wymaga ciągłej kontroli. Teren, jakim podążamy całkowicie przypomina tradycyjny szlak tatrzański lub gór fogaraskich. Liczne, luźno leżące głazy oraz występujące pola śnieżne wyczulają nas. Temperatura także znacząco się obniżyła i chwilami pojawiają się mroźne mżawki. Krajobraz odległych szczytów Kaukazu jest imponujący, przez co dość często zatrzymujemy się i podziwiamy widoki.

Kiedy docieramy na szczyt znajdujemy napis z oznaczeniem wysokości. Do wierzchołku doklejona jest kilku tonowa czapa zmrożonego śniegu, który wisi nad Terskol. Choć cała trasa, jaką pokonaliśmy nie jest zbyt mocno nachylona, to jednak dojście do wierzchołka uświadamia nam pokonaną wysokość. Stojąc na szczycie, z uwagi na towarzyszącą przepaść u ponurza, której znajdują się miasteczko Czeget przypomina tatrzański Giewont. Wprawdzie dużo wyższy i praktycznie bezludny, dlatego też samo przebywanie konkretnie w tym miejscu daje znacznie więcej przyjemności. Po zatłoczonym i pełnym infrastruktury Elbrusie dopiero na szczycie Czeget można faktycznie poprzebywać z naturą.

Odległe krajobrazy są na tyle imponujące, że spokojnie spędzamy tam dobrą godzinę. W prawdzie najwyższy Elbrus został otoczony chmurami jednak cała panorama wokoło uświadamia nam jak wiele potencjału mają kaukaskie szczyty, których zdobywanie ogranicza jedynie sytuacja geopolityczna regionu. Schodząc w dół tę samą trasą docieramy do górnej stacji kolejki skąd wybieramy inną drogę dalszego zejścia. I tak ścieżką prowadzącą z lewej strony stacji docieramy do pośredniej stacji. Cała ta trasa za przyczyną kwiecistych łąk jest bardzo malownicza. Momentami ma się wrażenie jak gdyby przechodziło się przez kwiaciarnie pełne różnorodnych bukietów.

Nadesłał Stanisław Rapczuk