Tym razem wybieramy się razem z synem Michałem do jednej z udostępnionych turystycznie jaskiń w Słowackim Krasie. Udostępniona, ale... Nie ma w niej sztucznego oświetlenia, ułatwienia ograniczają się do drewnianych podestów nad podziemnym potokiem oraz paru drabinek i pokonać trzeba dwa trawersy linowe nad jeziorkami.

Ha, byłem przecież kiedyś grotołazem i nie straszne mi jaskinie, które podobno mogą zwiedzać turyści od 6 do 80 lat, no chyba żeby trzeba było pokonywać zaciski (jest jeden, ale Z0, czyli dosyć szeroki).

Wypływ z Krasnohorskiej

Wypływ z Krasnohorskiej

Jaskinię można zwiedzać przez cały rok za wyjątkiem marca, kiedy to stan wody z topniejącego śniegu w jaskiniowym potoku może uniemożliwić wejście (w innych miesiącach również mogą się zdarzyć krótkie okresy, gdy po ulewnych opadach jaskinia jest zamknięta). W okresie 15.06 do 15.09 regularne wstępy do jaskini są o godzinach 9:00, 11:30, 14:00 w grupach po minimum 4 osoby do maksimum10 osób. Jeśli jest mniej niż 4 chętnych, to należy dokupić brakujące bilety, aby zwiedzić jaskinię, ale nie jest to ściśle przestrzegane, o czym później. Poza sezonem możliwe są dwa (czasem trzy) wejścia dziennie, ale trzeba je wcześniej zarezerwować telefonicznie. Cena biletu wynosi 10 € dla dorosłych (dzieci 6-15 lat, studenci – 8 €) i może wydawać się wysoka, ale za to spędzimy w jaskini ponad 2 godziny a cena obejmuje wypożyczenie kombinezonu jaskiniowego, kasku, czołówki i lonży asekuracyjnej, dodatkowo, fotografować można za darmo. Buty, najlepiej solidne turystyczne warto mieć własne, ale można wypożyczyć gumiaki. A kombinezon po zwiedzaniu obowiązkowo idzie do prania, jaskinia jest trochę błotnista. Wszystkie niezbędne informacje można znaleźć na stronie www.krasnohorskajaskyna.sk.


Strumyczek koło Krasnohorskiej

Strumyczek koło Krasnohorskiej

Jaskinia położona jest w północnym stoku Silickiej Planiny w okolicach Rożniawy, a dokładniej blisko miejscowości Krasnohorska Dlha Luka (dla miłośników GPS – N48˚37,0817’, E20˚35,2397’). Z Rożniawy kierujemy się drogą w kierunku Koszyc, mijamy Krasną Horkę (warto zwiedzić zamek górujący nad okolicą) i na pierwszym skrzyżowaniu skręcamy w prawo do Krasnohorskiej Dlhej Luki. Już przy głównej drodze pojawiają się drogowskazy do jaskini a w docelowej miejscowości kierujemy się do pensjonatu Jozefina, gdzie przewodnicy mają swój magazyn sprzętu i skąd rozpoczyna się zwiedzanie jaskini.

Parkuję na terenie pensjonatu Jozefina i czekamy na przewodnika, który pojawia się o 8:30. Przy bardzo miłej rozmowie nie tylko o jaskini zaczynamy kompletować sprzęt. Dobieramy rozmiary kombinezonów, pakujemy do worów jaskiniowych uprzęże z lonżą, hełmy i czołówki. Płacę za dwa bilety, wpisujemy się na listę i podpisujemy oświadczenie, że do jaskini idziemy na własną odpowiedzialność. Powiało grozą, ale to wymóg formalny, jak zapewnia przewodnik. Mimo, że jest nas tylko dwóch i nie widać innych amatorów zwiedzania nie musimy kupować dodatkowych biletów, ponieważ nasze wejście do jaskini rezerwował właściciel pensjonatu Žaneta, gdzie mieszkamy, a on właśnie prowadzi stronę internetową jaskini Krasnohorskiej. No i dogadaliśmy się, ze tez kiedyś byłem ‘szambonurem’. Punktualnie o 9 wyruszamy w około kilometrowy spacer do otworu jaskini. Przewodnik idzie z nami i prowadzi rower, jak wyjaśnia, po wyjściu z jaskini musi szybko wrócić do bazy, aby czekać na chętnych na wejście o godzinie 11:30. Przewodnik bardzo barwnie, chociaż po słowacku, opowiada o geologii terenu i zjawiskach krasowych w okolicy. Ja rozumiem prawie wszystko, czasem muszę przetłumaczyć coś Michałowi i tak mija nam droga. Pojawia się strumień i już jesteśmy przy wywierzysku Buzgó. Stan wody niski, na wodowskazie przewodnik odczytuje przybliżony przepływ, tylko 50 l/s. Najniższy zanotowany przepływ wody to 6,4 l/s a najwyższy, podczas wiosennych roztopów to ponad 1300 l/s. Jaskinia jest dostępna „na sucho” przy przepływie wody do około 300 l/s.

Ubieramy kombinezony, zakładamy uprzęże, kaski, czołówki i stajemy przed wejściem do 80 metrowego sztucznego tunelu omijającego zalany końcowy korytarz jaskini. Po chwili stajemy w pierwszej salce jaskini nad cicho szemrzącym potokiem. Tutaj przewodnik zapoznaje nas z historią odkrycia jaskini. Zaczęło się to w latach 50 XX wieku. Speleologów zawsze interesowało wywierzysko Buzgó o dużym i zmiennym przepływie, świadczącym o tym, że jest końcem dużego systemu jaskiniowego. Początkowe prace koncentrowały się na obniżeniu poziomu wody w wywierzysku, tak, aby dało się wpełznąć do jaskini. Już w 1956 roku udało się dostać do pierwszej, wstępnej salki jaskini, ale stary zawał stworzył syfon a idący w górę komin był zablokowany luźnymi blokami skalnymi. Dopiero w 1964 roku ponownie odkopano wejście, które w międzyczasie się zawaliło i rozpoczęto prace strzelnicze nad odblokowaniem komina, w którym był silny przewiew. Tym razem udało się i droga do wnętrza jaskini stała otworem. W celu udostępnienia jaskini wykonano w latach 80 XX wieku tunel obchodzący ciasny komin i zalaną 126 metrową część początkowego korytarza.

Jaskinia Krasnohorska (Krásnohorská jaskyňa Buzgó)

Jaskinia Krasnohorska (Krásnohorská jaskyňa Buzgó)

Dalsza część pogadanki traktuje o sposobie poruszania się po jaskini, korzystania z mostów linowych i ochrony szaty naciekowej jaskini. I tu ciekawostka, za uszkodzenie nacieków płaci się karę za każdy gram zniszczonego wystroju jaskini. Odmiennie niż w innych jaskiniach udostępnionych turystycznie, tutaj mamy unikalne twory naciekowe na wyciągnięcie ręki. Trzeba uważać.

Balansując na drewnianych kładkach rozłożonych nad potokiem Buzgó a następnie przez niskie i ciasne przejście dostajemy się do sali Perejový dóm. Dnem płynie potok, ale dziś jest niewielki. Przy większych przepływach hałas wody w tym miejscu dochodzi do 90 dB i komunikacja głosowa nie jest możliwa. Kilka kroków i docieramy do pierwszego jeziorka. Tu emocje sięgają zenitu – trawers linowy nad wodą. Idę ostatni wpinając lonżę do górnej stalowej liny. Pierwsze kroki i emocje opadają. Liny są mocno naprężone i przejście nie przedstawia żadnych trudności. Zakręt korytarza i wkraczamy do Wielkiego Kanionu (Veľký kaňon). Prosty jak strzelił, długi na 170 metrów korytarz o średniej wysokości 12 metrów i szerokości około 2,5 metra rozwinięty jest na szczelinie tektonicznej. Już na początku intensywnie kapie ze stropu a dołem płynie woda. Drewniane kładki mają przybite po bokach wystające do góry listewki, co przy świetle tylko czołówki ułatwia ‘utrzymanie’ się na desce. W połowie kanionu przegradza drogę zawał zwany Wielkim Wierchem (Veľký vrch), który pokonujemy górą niskim przejściem, gdzie większość turystów testuje wytrzymałość kasków. Drabinką schodzimy z powrotem do kanionu. W tej części wystrój jaskini jest stosunkowo ubogi z uwagi na przepływ wody, która przy wysokim stanie skutecznie zmywa wszelką szatę naciekową. Drugie jeziorko i drugi, dłuższy trawers linowy nie wzbudza emocji. Veľká zákruta, do której właśnie dotarliśmy, to część jaskini będąca prawie w całości wielkim zawaliskiem. Następnie pniemy się drabinkami do góry, aby dotrzeć do najstarszej części jaskini. Tutaj bogactwo nacieków oszałamia. Już na początku sali Abonyiho dóm oglądamy przepiękne korality na wyciągnięcie dłoni. Podobne do kalafiorów twory powstały w wyniku powolnego odparowywania kropli wody, która, prawdopodobnie dzięki zwiększonemu przez rozpuszczone w wodzie sole napięciu powierzchniowemu, powodowała rozrost koralitów wbrew grawitacji. Nóżki koralitów tworzy todorkit – związek chemiczny manganu (Mn2+,Ca,Mg)Mn34+O7•H2O). Geneza koralitów nie jest do końca poznana, prawdopodobnie do ich powstania przyczynia się wodny aerozol i siły kapilarne. Podobnie rzecz się ma w przypadku perłowego wystroju ścian jaskini we wstępnej części, zwanej Herényiho galéria, następnej sali Sieň obrov, do której dostajemy się za pomocą drabinek. Tutaj, nad małym jeziorkiem, a raczej kałużą wody, ściana jaskini pokryta jest małymi kulkami kalcytu. Prawdopodobnie kapiące ze stropu krople rozbryzgują wodę z jeziorka na ścianę jaskini gdzie odparowując tworzą perłowe kulki. Nieomal zaraz, przy przeciwległej ścianie przewodnik pokazuje piękny, kilkucentymetrowy heliktyt, który powstał w miejscu pęknięcia cienkiego stalagnatu. Heliktyty rosną wbrew grawitacji dzięki siłom napięcia powierzchniowego kropli wody. W Jaskini Krasnohorskiej, w części niedostępnej dla zwiedzających, w sali Heliktitový dóm znajduje się wiele heliktytów o długości nawet kilkunastu centymetrów. Nie dość, że ta część jaskini nie jest udostępniona, to prowadzi do niej ciasny (20-30 cm szerokości) meander o długości około 30 metrów. Nawet gdybym chciał i mógł, to już nie dla mnie, z uśmiechem stwierdza przewodnik taksując moją sylwetkę. Żarty, żartami, ale oto dochodzimy do kulminacyjnego punktu programu: Sieň obrov. Sala ma rozmiary około 36 na 25 metrów a jej wysokość sięga 45 metrów. Ale nie wielkość Sali zachwyca, tylko słynny Kvapeľ rožňavských jaskyniarov. Ten gigantyczny stalagnat ma wysokość 32,7 metra i waży około 2 tysiące ton. Nie jest to zresztą pierwszy stalagmit w tym miejscu. Jego poprzednik leży na dnie Sali, zwanej czasem Salą Olbrzymów. Najstarsze nacieki w jaskini pochodzą sprzed około 300 tysięcy lat a obecny stalagnat jest naprawdę ‘młodzikiem’, ma wszak tylko około 13 tysięcy lat. Jego wiek określono badając zewnętrzną warstwę poprzednika, który najprawdopodobniej zniszczyło trzęsienie ziemi. Mniej więcej w tym samym czasie, gdy zaczął się formować obecny stalagmit, skończyła się ostatnia epoka lodowcowa, przyszło ocieplenie, a z nim zintensyfikowały się procesy gnilne w warstwach ziemi pokrywających Silicką planinę, zwiększając nasycenie wody w dwutlenek węgla. Procesy krasowe przyspieszyły a z nimi również narastanie obecnego stalagmitu. Tutaj winien jestem pewne wyjaśnienie, jako że używam zamiennie określeń stalagmit i stalagnat, które nie są równoznaczne. W rzeczywistości mamy do czynienia ze stalagnatem, czyli kolumną powstałą z połączenia stalagmitu i stalaktytu. Ale połączenie stalagmitu ze stropem tworzy stosunkowo cienki i krótki stalaktyt, niewidoczny z dołu i uzasadnione jest użycie również określenia stalagmit. Obecny stalagnat ma jeden mało wyraźny i dwa wybitne wierzchołki, co świadczy o tym, że podczas rośnięcia dwukrotnie zsunął się trochę. Obecny stalagnat znajduje się na granicy stabilności, gdyż wyrósł na skalnym, tektonicznym ‘lustrze’ o nachyleniu 50˚ a około 1/3 jego podstawy wisi w powietrzu. Prędzej, czy później zsunie się na dno sali i podzieli los poprzednika, zwłaszcza, że co roku staje się cięższy o około 100 kg. Kvapeľ rožňavských jaskyniarov został wpisany do Księgi Guinnesa, jako największy stalagmit świata, ale nie jest to prawdą. Prawdopodobnie jest dopiero na czwartym (lub piątym) miejscu, jeśli chodzi o wysokość. Jak należałoby się spodziewać, największe stalagmity powinny występować w jaskiniach leżących w strefie klimatu tropikalnego i tak jest w rzeczywistości. Największy znany stalagnat o wysokości 67,2 m znajduje się w jaskini Cueva San Martin Infierno na Kubie, następny w kolejności to Tham Sao Hin w Tajlandii (61,5 m) a trzeci znajduje się w Grotta Ispinigoli na Sardynii (38 m). Czwarte miejsce nie jest złe, chociaż może dojść do przetasowania w stawce, brak bowiem do tej pory dokładnych pomiarów stalagnatu w jaskini Zhi Jin Cave w Chinach, który podobno ma wysokość około 70 metrów i czeka na żółtą koszulkę lidera.

Jaskinia Krasnohorska (Krásnohorská jaskyňa Buzgó)

Jaskinia Krasnohorska (Krásnohorská jaskyňa Buzgó)

Nieważne, pierwszy, czwarty czy piąty, jest po prostu piękny i naprawdę zachwyca.

Ruszamy w powrotną drogę tą samą trasą, ale idąc w przeciwnym kierunku odkrywamy nowe, widziane z innej perspektywy, wnętrze jaskini. Przewodnik znika na chwilę w bocznym korytarzu żeby odczytać wskazania przyrządów pomiarowych a my idziemy powoli dalej. Już tunel wyjściowy i światło dzienne. Pomagając sobie wzajemnie ściągamy kombinezony i pakujemy do worków. Przewodnik wręcza nam szczotki (takie ryżowe do podłogi), abyśmy mogli wyczyścić buty w potoku. Przyznaję, mile zaskoczyła mnie ta troska o turystów. Przewodnik wskakuje na rower, ma tylko 5 minut na powrót, a my jeszcze oglądamy piękne tarasowe kaskady potoku Buzgó. Wyglądają jak pola ryżowe i ciągle rosną. Podobno to jedyne na Słowacji ‘żywe’ kaskady tarasowe. Wracamy do pensjonatu Jozefina, zdajemy sprzęt i chwilę rozmawiamy z przewodnikiem, który niepotrzebnie się spieszył, następnych chętnych na zwiedzanie brak – koniec sezonu blisko. Kupuję jeszcze piękne naukowe opracowanie o jaskini wydane w formie albumu i czas wracać do domu. Warto było się trochę natrudzić i ubrudzić, wrażenia niezapomniane.

Jaskinia Krasnohorska (Krásnohorská jaskyňa Buzgó)

Jaskinia Krasnohorska (Krásnohorská jaskyňa Buzgó)

Będąc w tej okolicy warto zwiedzić inne udostępnione turystycznie jaskinie: Ochtińská aragonitová, Domica, Gombasecká, Jasovská i zajrzeć w czeluść jaskini Silická ľadnica. A w drodze powrotnej do Polski można zahaczyć o jaskinię Dobšiská ľadová. Ale to już naprawdę „udostępnione” jaskinie, z oświetleniem, barierkami, wybetonowanymi ścieżkami i niestety tłumami zwiedzających.

Wojciech Wierba