BIWAK „SABERDZE” – POCZĄTEK LODOWCA GERGETI - Zanim jednak dotrzemy do lodowca na swojej drodze spotkaliśmy tablicę informacyjną z napisem: „Kazbek nie lubi singli. Zwiąż się załóż raki”. Tablica posiada napis również w języku lokalnym oraz angielskim. Ma na celu ostrzegać o zagrożeniach jakie czekają na osoby wybierające się w dalszy etap drogi.

LODOWIEC GERGETI – BETHLEMI HUT (Budynek Meteo Stacji)

Ten kawałek ma 1,70 kilometra długości i zbliża nas w kierunku szczytu o 284 metry. Sam lodowiec technicznie jest bardzo łatwy. Szczeliny występujące w nim są niewielkie i bardzo widoczne. Przy dobrych warunkach pogodowych z daleka na wzgórzu widać budynek starego schroniska, więc nawigowanie będzie dość proste. Co innego, gdy na tym etapie trafimy w gorsze warunki lub wystąpi mgła, o pogubienie się w marnych warunkach nie trudno. Stan lodowca będzie zależy od aktualnie panujących warunków. My trafiliśmy w moment, gdzie pokonanie go w niskich butach podejściowych i bez użycia raków nie było problemem. Po przekroczeniu lodowca wchodziliśmy na ścieżkę, która jest jak ta, którą poruszaliśmy się do jego początku. Schronisko znajduje się na wzgórzu, a podejście do niego odbywa się z lewej strony wzniesienia. Cały czas prowadziła nas widoczna wśród kamienia trasa. Zyskaliśmy tego dnia 650 metrów do góry.

Relacja Kazbek – Gruzja część II

BETHLEMI HUT – Budynek schroniska

Budynek byłej meteo stacji zwany też krótko meteo. Znajduje się na wysokości 3650 m n.p.m. Można w nim wykupić noclegi, my jednak wszystkie noce w górach spędziliśmy w namiocie. Po przybyciu na miejsce należy wpisać się do tutejszej „książki obecności” oraz wnieść opłatę za rozbicie namiotu w wysokości 10 Lari. Po zejściu ze szczytu lub też po podjęciu decyzji o powrocie należy zgłosić to w budynku i wypisać się. „Meteo” jest ostatnim punktem wsparcia na trasie. To miejsce można nazwać z pewnością bazą główną pod górą Kazbek, znajduje się tutaj zdecydowanie najwięcej osób. Funkcjonują tutaj polscy ratownicy – Bezpieczny Kazbek, którzy niosą pomoc w przypadku różnych wypadków, znajdziecie ich w żółtych namiotach, a na maszcie będzie powiewać mała, Polska Flaga.

Relacja Kazbek – Gruzja część II

Budynek z jednej strony posiada kolorowe malowanie, właśnie tam w pobliżu znajdziecie znaną ławeczkę na której pojawia się najlepszy zasięg w naszych telefonach, warto go też szukać w pobliżu kilku metrów. Stąd możecie sprawdzić pogodę i wysłać informację o swojej sytuacji do rodziny czy znajomych. Z tego miejsca zobaczycie poniżej także odcinek lodowca, który pokonaliście przed dotarciem do schroniska.

Z boku budynku, od strony namiotów możecie czerpać wodę, wycieka ona z węża i czasami są przerwy w jej upływie. My przy budynku meteo stacji spędziliśmy całe popołudnie oraz drugą naszą noc w górach, podczas drogi na szczyt Kazbek.

Relacja Kazbek – Gruzja część II

DZIEŃ 4 – Poniedziałek – 7 Sierpnia

BETHLEMI HUT (Meteo Stacja) – PLATFORMA NAMIOTOWA (okolica czarnego krzyża)

Kolejny poranek podobny do poprzedniego, także zaserwował nam świetną pogodę. Postanowiliśmy przenieść się z biwakiem nieco wyżej w okolice czarnego krzyża. Wyjście z pod schroniska i dalsza droga to wąska, widoczna ścieżka wśród kamieni, czyli obrazek nam już dobrze znany. Początkowo udajemy do pierwszego punktu orientacyjnego: Biały Krzyż, to wzniesienie na wysokości 3820 m n.p.m. W tym miejscu znajduje się kilka gotowych platform na namioty. My udaliśmy się jeszcze kawałek dalej, aby na kilka minut przed małą bazą rozstawić swój namiot. Wybraliśmy gotowe i przygotowane przez innych już miejsce, posiadające ułożony z kamieni wysoki murek, była to wysokość ok. 3850 m n.p.m. Tutaj warto wspomnieć, że jest w pobliżu niewielki strumień, z którego można czerpać wodę do woli. To świetna alternatywa dla noclegu przy meteo stacji. Było tu raptem kilka namiotów i nieco większa ich ilość w okolicy czarnego krzyża. Miejsce zdecydowanie spokojniejsze i mniej zatłoczone. Ostatni punkt dogodny do rozbicia namiotów na podłożu pozbawionym śniegu. Następna taka możliwość to dopiero śnieżne plateau, na którym panują o wiele niższe temperatury, będzie to od Was także wymagało topienia śniegu w celu pozyskania wody.

Relacja Kazbek – Gruzja część II

Z małymi już plecakami udaliśmy się na wyjście aklimatyzacyjne. Miało ono na celu dwa ważne zadania: pierwsze to oczywiście przystosowanie organizmu do wysokości oraz drugie, rozpoznanie za dnia odcinka drogi, który przejdziemy nocą podczas ataku szczytowego. Pozostawiliśmy większość niepotrzebnych rzeczy, spakowaliśmy się już w małe, lekkie plecaki i o godzinie 10:40 ruszyliśmy na aklimatyzację. Tak naprawdę w przypadku zdobywania góry Kazbek macie kilka różnych wariantów do wyboru, aby prawidłowo wykonać to zadanie. Wszystko zależy też od poziomu Waszego doświadczenia, możecie np. wybrać się także na pobliski szczyt. My wybraliśmy trasę, którą pokonamy w nocy, podczas ataku szczytowego. Ma to swoje dwa plusy, pierwszy jest taki, że aklimatyzacja będzie załatwiona prawidłowo, drugi rozpoznamy dobrze za dnia odcinek, który będziemy pokonywać przy świetle czołówek, co będzie wymagało już większego skupienia, a więc ta znajomość trasy będzie nie oceniona.

Relacja Kazbek – Gruzja część II

Przejście, które wybraliśmy na aklimatyzację oraz początkowy etap ataku szczytowego przebiegało moreną boczną lodowca. Dlaczego akurat wybraliśmy takie rozwiązanie? Wpłynęło na to kilka rzeczy: znaleźliśmy bardzo dokładne relacje i opisy tej części trasy oraz osoby, które pomagały nam przygotować wyprawę również pokonywały tą część, więc mieliśmy bardzo dobrze rozpracowany ten wariant i dużo o nim wiedzieliśmy. Jak to w życiu bywa na wszystko jest wiele rozwiązań i w tym wypadku także, można drogę od okolic czarnego krzyża pokonać wchodząc na lodowiec i cały czas nim podążać. Przejście moreną boczną być może jest trochę mniej wygodne, trafialiśmy ciągle na obsypujące się momenty ścieżki, sypkie fragmenty, jednak wszystkie szczeliny boczne przy lodowcu były doskonale widoczne.

Po pokonaniu moreny bocznej schodziliśmy już na mało stromy odcinek lodowca obsypany często małymi kamieniami. Przed nami pokazała się granica wiecznego śniegu i najbardziej wymagający uwagi odcinek lodowca. Fakt szczelin jest dość sporo, mniejsze i większe, kilka mostków śnieżnych. Czasami należy chwilę iść wzdłuż szczeliny, aby znaleźć pewne i bezpieczne przejście. Dotarliśmy na wysokość ok. 4300 metrów, obejrzeliśmy stan lodowca, wyraźny ślad w śniegu pokazywał drogę w kierunku śnieżnego plateau. Spędziliśmy tutaj wygrzewając się na słońcu ok. 40 minut i o godzinie 13:32 udaliśmy się z powrotem do naszego namiotu, droga w dół zajęło nam ok. godziny.

Relacja Kazbek – Gruzja część II

Po przybyciu na miejsce przygotowaliśmy sprzęt i spakowaliśmy małe plecaki do nocnego ataku szczytowego. Dość wcześniej położyliśmy się spać i o dziwo udało się usnąć.

DROGA NA SZCZYT

DZIEŃ 5 – 8 sierpnia – Wtorek

PLATFORMA NAMIOTOWA (3850 m) – SZCZYT KAZBEK (5033 m)
Dystans: 5,67 km
Pokonane przewyższenie: 1183 m

Nie pamiętam dokładnie o której godzinie wstaliśmy, nie jest to ważne, istotne, że to najważniejszy dzień podczas wyprawy i zdecydowanie nasz ulubiony. Szybkie ubieranie, kontrola plecaka i danie liofilizowane zaczynają nowy dzień po północy. Był już wtorek, piąty dzień wyprawy od wyruszenia z domu. Pogoda w prognozie idealna, potwierdza się to w pełnym gwiazd i bezchmurnym niebie. Uruchomiliśmy nasze czołówki i o godzinie 1:59 ruszyliśmy w kierunku szczytu. Na początku ruszamy spokojne, tak, aby stopniowo rozgrzać nasz organizm. Pokonaliśmy nocą trasę moreną boczną, orientacja nie sprawiła nam większych kłopotów. Dość sprawie również pokonujemy lodowiec, o dziwno nawet po ciemku ten fragment minął bardzo szybko.

Jeszcze przed świtem mijamy znane plateau, gdzie niektóre ekipy postanawiają rozbić swój obóz. Gdy minęliśmy plateau powoli nastaje „szarówka”, można było iść już bez czołówki. Droga powoli i delikatnie skręca w prawo, jakby łukiem. W ogóle atak szczytowy wygląda tak jakbyśmy otaczali górę i wchodzili na nią od tyłu, sprytne zaskakujemy ją. Na chwilowym wypłaszczeniu do pokonania mieliśmy kilka szczelin, z czego dwie wymagały energicznego przeskakiwania. Kilka drobniejszych pęknięć i wchodzimy już powoli do góry, na długi i dość monotonny trawers. Na jego początku na chwilę pojawiają się małe chmury z których przez minutę może dwie sypnęło śniegiem i niewielkim gradem. Sytuacja ta była nam dobrze znana z poprzednich dni, to zjawisko powtarzało się rano.

Relacja Kazbek – Gruzja część II

Zaczęło świtać, gdzieś na horyzoncie przez chmury przebijają się leniwie pierwsze promienie słońca. Widoki może nie powalają jak te z Alp, ale za to towarzyszy nam bardzo duża dawka energii, którą wykorzystujmy w drodze na szczyt. Trasa cały czas przebiegała stromo do góry, wyraźną ścieżką. Podążamy dalej, czuliśmy się świetnie fizycznie i nie odczuwaliśmy żadnych objawów spowodowanych rosnącą wysokością. W pewnym momencie spojrzeliśmy na zegarek, a on wskazywał wysokość dokładnie taką, jaką rok temu osiągnęliśmy najwyżej. Była to wysokość 4810 metrów n.p.m. czy dokładnie tyle, ile mierzy najwyższy szczyt całych Alp i Europy – Mont Blanc. W 2016 roku weszliśmy na Białą Górę i postanowiliśmy, że za rok przekroczymy wysokość 5000 metrów. Stojąc tą chwilę właśnie sobie o tym wszystkim przypomnieliśmy, świetny moment.

Pogoda cały czas dopisywała a słońce coraz mocniej ogrzewało stoki góry. Doszliśmy do sporej szczeliny, którą przeszliśmy bardzo szerokim mostem śnieżnym, a z lewej strony pokazała się przełęcz na którą się udaliśmy. Dojście do niej to jedynie strome podchodzenie po śniegu. Nieco zygzakiem, by oszczędzić siły zameldowaliśmy się na owej przełęczy.

Stąd było widać już ostatni etap podejścia, czyli strome na 45 – 50 % pole z momentami większego lub mniejszego oblodzenia. Odsłoniły się tutaj także ciekawsze widoki, zrobiliśmy kilka zdjęć, rozejrzeliśmy się dookoła i ruszyliśmy przejść ostatni odcinek przed szczytem. Na podejściu moment, który wywołuje wielki uśmiech na naszych twarzach, to widok na tarczy zegarka, wskazał on bowiem wysokość 5000 metrów n.p.m. Przekroczyliśmy nową granicę wysokości i za moment byliśmy już na szczycie Kazbek. Jeszcze kilka kroków do góry i stało się to, na co długo czekaliśmy. Godzina 8:22 i tutaj wyżej już nie pójdziemy, jesteśmy na szczycie Kazbek. Był to dla nas pierwszy zdobyty pięciotysięcznik!

Relacja Kazbek – Gruzja część II

Nie można było sobie wymarzyć lepszej pogody, praktycznie bezwietrznie, słońce, wczesna godzina. Na wierzchołku spędziliśmy aż ok. 40 minut. Wszystko jak najbardziej grało, więc można było sobie na to pozwolić. O godzinie 9:01 rozpoczęliśmy uważne zejście w dół. W tym czasie największa ilość osób dopiero podchodziła do góry więc dość często mijaliśmy się z różnymi osobami. Trasa w dół przebiegła bardzo sprawnie, było już bardzo ciepło więc schowaliśmy kurtki do plecaków. Do śnieżnego plateau dotarliśmy bardzo szybko. Widać było dwa czy trzy namioty rozbite na lekkim spadzie terenu, więc to miejsce jest raczej rzadko wybierane na ostatni nocleg przed szczytem. Dotarliśmy do lodowca, który na skutek mocno operującego słońca robił się coraz bardziej mokry. Do namiotu dotarliśmy o godzinie 13:08. Zejście w dół ze szczytu zajęło nam 4 godziny i 7 minut. Cały atak szczytowy w obie strony trwał 11 godzin i 11 minut, uwzględniając w tym 40 minutowy pobyt na szczycie. Docierając do naszego schronienia byliśmy już bezpieczni, w tym miejscu możemy powiedzieć dopiero o udanym wejściu na szczyt.

Relacja Kazbek – Gruzja część II

DROGA W DÓŁ

DZIEŃ 6 – 9 sierpnia – Środa

Kolejny pogodny poranek, trafiła nam się wyjątkowa lampa przez cały pobyt w górach. Zwiedziliśmy wnętrze jeszcze śpiącego, starego schroniska, zjedliśmy śniadanie, spakowaliśmy wszystkie rzeczy i złożyliśmy namiot. Czas na zejście do miasteczka, czas niestety opuścić już górę Kazbek. Ruszyliśmy o 9:37, najpierw ścieżką do lodowca Gergeti. Na zejściu mijaliśmy konie, które transportuję ciężkie bagaże górskich leniuszków. Ładna pogoda pozwoliła nam sprawie przejść lodowcem i wrócić do cywilizacji. Ten odcinek drogi od budynku byłej meteo stacji do miasteczka Stepancminda, ma długość 12,58 kilometra. Po zejściu wynajęliśmy nocleg, w którym aktualnie była przerwa w dostawie wody, taka to Gruzja. Akurat ta sytuacja była bardzo na plus, bo zostawiliśmy tylko swoje rzeczy i udaliśmy się do centrum kosztować tutejszej kuchni, a tak zapewne po ciepłym prysznicu każdy położył by się spać.

Relacja Kazbek – Gruzja część II

DZIEŃ 7 – 10 sierpnia – Czwartek

To dzień spędzony w miasteczku. Pranie brudnych rzeczy, kręcenie się tutejszymi uliczkami i zakupy na dalszą części wyprawy zabrały kilka godzin. Do tego odebraliśmy z depozytu pozostawione tam rzeczy min. część żywności liofilizowanej przeznaczonej na wyjazd do Rosji. Dokupiliśmy także kartusze z gazem oraz umówiliśmy transport pod górę Elbrus, która była naszym kolejnym celem podczas całej wyprawy. I tak zakończył się pierwszy etap wyjazdu. O tym co doświadczyliśmy dalej napiszemy w drugiej części relacji poświęconej najwyższemu szczytowi całego Kaukazu.

Kuba i Bartek, Mate Mountains