Biegacz ultra, jeden z najlepszych w Polsce. W sezonie 2013 zdobył m.in. Mistrzostwo Polski w Biegach Górskich i w Skyrunningu, wygraną we wszystkich biegach Salomon S-Lab i w Trans Gran Canarii, 10. miejsce w Transvulcanii, 9. na Mistrzostwach Świata.

Marcin Świerc, I Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich, fot. Piotr Dymus

Marcin Świerc, I Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich, fot. Piotr Dymus

- Przygodę z bieganiem zacząłeś w 2002 roku, wtedy jeszcze niewielu słyszało o biegach ultra. Skąd wziął się pomysł, żeby się nimi zajmować?
- Bakcyla do biegania po górach złapałem w 2007 roku. Wtedy rzeczywiście jeszcze niewielu z nas wiedziało, że są organizowane w tej dyscyplinie zawody. Moja historia jest dosyć prosta. Miałem pierwszą dziewczynę, z którą spróbowałem biegów górskich. Dziewczyny już nie mam, ale miłość do gór została.

- Zawody w biegach górskich z roku na rok stają się coraz bardziej popularne…
- Tak, to prawda. Widać to chociażby po ilości imprez organizowanych w sezonie. I co najważniejsze bierze w nich udział naprawdę dużo ludzi. Coraz więcej osób pragnie obcować z naturą, zdobywać swoje szczyty możliwości oraz przekraczać swoje granice. W mieście, na ulicy, nie doświadczą takich przeżyć jak w górach.

- W których zawodach warto wystartować na początku swojej przygody biegowej?
- To nie jest takie trudne, trzeba po prostu zacząć. Należy jednak pamiętać, żeby nie startować od razu w biegach ultra. Na początku można sobie robić marszobiegi, wycieczki górskie, aby w tym terenie po prostu dużo przebywać. Startować w biegach krótkich, których jest sporo np. bieg na Górę Żar – 7 km, na Kasprowy – 9 km czy do Morskiego Oka – 10 km.

Marcin Świerc i Piotr Hercog, Transvulcania 2013, La Palma, Hiszpania, fot. Karolina Bazydlo

Marcin Świerc i Piotr Hercog, Transvulcania 2013, La Palma, Hiszpania, fot. Karolina Bazydlo

- Czy można przygotować się do startu w biegu górskim mieszkając w mieście?
- Wiadomo, że warto starać się jak najwięcej jeździć w góry. Jednak nie zawsze jest to możliwe, a miasto też daje sporo możliwości. Pod moją trenerską opieką są biegacze z Warszawy, którym układam plany treningowe. Stolica jest całkiem niezła do trenowania, bo jest tam na przykład Park Kampinoski. Sam mieszkam na terenie płaskim, więc trzeba sobie jakoś radzić.

- Trenujesz innych biegaczy, a kto trenuje Ciebie?
- Od kilku lat jestem sam sobie trenerem, co bywa trudne. Muszę bardzo dużo myśleć o planach treningowych, układać je sobie tak, żeby optymalizować trening. Muszę bardzo dobrze siebie znać. Ważna jest też taktyka, kiedy ma być forma i jak do niej dojść. Lata pracy nad sobą. To wszystko zajmuje sporo czasu. Żałuję, że nie mam trenera. Niestety w Polsce nie ma specjalistów od biegów ultra, a żaden inny trener nie chce wziąć odpowiedzialności za mój wynik.

- Jakim jesteś dla siebie trenerem?
- Bardzo wymagającym. Można powiedzieć, że nawet masochistą. Ale też trochę leniem… więc wszystkiego po troszku.

- Czy jesteś zadowolony ze swoich startów w minionym sezonie?
- To był udany sezon. Wiadomo, że wiele rzeczy mogłem zrobić inaczej, lepiej. Wiem jednak, że każdy poprzedni sezon procentuje. Jestem zadowolony. Mam też wiele sukcesów takich jak: debiut w Pucharze Świata i od razu 10. miejsce, 9. miejsce na Mistrzostwach Świata, 2 złote medale w Mistrzostwach Polski. Jest dobrze, choć odebrałem też lekcję pokory.

Marcin Świerc, fot. Damian Niedźwiedź

Marcin Świerc, fot. Damian Niedźwiedź

- Jakie plany na kolejny sezon?
- Zaczynam przygotowania do Pucharu Świata. Chcę być wyżej w rankingu ogólnym ultra biegaczy. W tym roku po starcie w jednej tylko imprezie ultra miałam 55 miejsce. Myślę, że pierwsza dziesiątka jest realna. Zamierzam stawiać na jakość, a nie na ilość. Udział w 2-3 imprezach rangi światowej i kilku mniejszych w celach treningowych.

- Czy współpracujesz z innymi polskimi biegaczami ultra? A może ze sobą rywalizujecie?
- Współpracujemy. Bardzo dużo przebywałem i trenowałem m.in. z Piotrem Hercogiem, oraz sporadycznie z Magdą Łączak, Pawłem Dybkiem, Miłoszem Szcześniewskim, Arturem Kurkiem, z którymi tworzymy team Salomona. Teraz sam trenuję do nowego sezonu, co też nie jest łatwe.

- A jak wspólne starty z Piotrem Hercogiem?
- Jestem szczęściarzem, że mogłem z nim pobiec np. w TransAlpine, w której zajęliśmy 7. miejsce. Nie znalazłbym pewnie też innego niż Piotrek zawodnika, który wytrzymałby 8 dni i 260 km podczas Gore-Tex Transalpine Run. Wiele za nami, ale też wiele przed nami.

 

Marcin Świerc, fot. Damian Niedźwiedź

 

Marcin Świerc, fot. Damian Niedźwiedź

- Mówisz, że ciężko wytrzymać 8 dni biegania, a jak to wspominasz?
- Nie było łatwo. Do tej pory śni mi się to po nocach (śmiech). Pierwsze trzy dni były przełomowe. Wstaje się o 4-5 rano, bo trzeba zjeść śniadanie i biec dalej. Wszyscy wtedy przeżywają kryzysy. To jednak bardzo fajne zawody, godne polecenia i ciekawa wymiana doświadczeń między zawodnikami. W 2014 szykują się kolejne podobne zawody w Polsce, ale tym razem to tylko 3 dni i 110 km – więc każdy będzie mógł zobaczyć namiastkę.

- Jak się przygotować do takiego biegu?
- Warto zrobić trening nastawiony na ultra. Jeśli się dobrze nie przygotujesz, to wszystkie braki podczas takich zawodów wychodzą. To jest duże obciążenie dla całego organizmu. Psychiczne i fizyczne, a z każdym dniem się potęguje.

- Czy kobiety dobrze sobie radzą w biegach ultra?
- W Polsce nie wygląda to niestety najlepiej. Jest kilka dziewczyn mocnych do maratonu jak np. Ania Celińska, brązowa medalistka Mistrzostw Świata. Ale im dalej i więcej kilometrów tym jest ich mniej. I zostaje tylko Magda Łączak, która zwyciężyła bieg Ultra „Granią Tatr” czy Krynicę, a poza nią niewiele mamy mocnych kobiet. Na świecie jest sporo bardzo dobrych zawodniczek, ale u nas to trudny temat – ale rozwojowy.

Matylda Młocka