W piątek, 7 lutego, około 21:00 czasu lokalnego Panu Bartoszowi Styrnie z RMF FM udało się dodzwonić do Tomka Mackiewicza, który po całym dniu wspinaczki znajdował się wtedy w obozie II. Zapraszamy do zapoznania się z wywiadem jakiego udzielił członek wyprawy Nanga Dream, dzień przed rezygnacją z ataku szczytowego.

Tomasz Mackiewicz, fot: Nanga Dream

Tomasz Mackiewicz, fot: Nanga Dream

Bartek Styrna: Jak dziś wyglądało wspinanie do “dwójki"

Tomek Mackiewicz: Tak naprawdę nie było źle. Wietrznie. Wiatr pyłówki znosił, więc ten śnieg jest wszędobylski, ale ok. Ja jestem w ‘dwójce’. Chłopaki niestety jeszcze nie dotarli. Mam nadzieję, że dotrą tutaj jutro. A ja z samego rana ruszam wyżej, w stronę ‘trójki’.

Czyli rozumiem, że Paweł Dunaj jest jeszcze w obozie pierwszym?

Tak, Paweł zszedł do obozu pierwszego. Ja dotarłem do ‘dwójki’... No faktycznie nie było jakoś tak super z tą pogodą. Były takie szkwały - raz dmuchnie, raz spokój, raz dmuchnie, raz spokój... Kiedy nie wieje, trzeba iść, kiedy wieje, trzeba stać.

Jak samopoczucie?

Bardzo dobrze. Siedzę właśnie w namiocie na wysokości 6100, praktycznie w środku góry, bo siedzę w takiej jaskini śnieżno-lodowej. Trzeba tutaj trochę zjechać na linie, jakieś 5-6 metrów. Ogólnie jest fajnie. Jutro mam nadzieję, że pogoda dopisze i będzie można dalej załoić.

Jak to pogodowo ma wyglądać według tych prognoz, które macie?

Simon Moro rozmawia z Karlem Gablem (austriacki meteorolog, który dostarcza prognozy pogody na zamówienie - przyp. red. RMF FM) i przekazuje nam informacje. Miało być tak, że poniedziałek i wtorek to są dwa dni, gdzie naprawdę można przymierzyć się do szczytu, ale teraz coś się przesuwa... ponoć poniedziałek już tylko zostaje. Ja generalnie zakładam, że to jest takie wyjście decydujące. Zobaczymy, jak pogoda się utrzyma. Jeśli to okno się utrzyma, o którym mówi Karl Gabl, to fajnie. Chciałbym też, żeby jutro nie wiało, bo dzisiaj jak wyszedłem na grań, to wiało 80 km/h. To jest naprawdę taki wiatr, że nie da się za bardzo iść. I mrozi strasznie... Ale jutro wskakuję w kombinezon i taką nakładkę gore-texową, więc będę dobrze zabezpieczony. Jutro z rana, jeśli nie będzie bardzo mocno wiało, to atakuję. Plan mam taki, żeby wyjść na maksa wysoko, przynajmniej dopaść do 6900... Coś takiego...

Do tego obozu trzeciego, który stoi...

A nawet wyżej, chcę pchać jutro ile się da. Jakby udało się dotrzeć na 6900, to wtedy zostaje niedziela na to, żeby przedrzeć się na drugą stronę ściany, na stronę Diamir i trawersem pocisnąć już pod kopułę szczytową. Bo jeśli poniedziałek ma być już dobry, to warto byłoby to wykorzystać.

Jak Jacek Teler i Michał Obrycki? Oni są w tej chwili w ‘jedynce’ i będą Cię - jak rozumiem - doganiać?

Takie jest założenie. Ja wychodząc z bazy zakładałem, że wychodzimy wcześniej w złą pogodę, żeby te niższe obozy zahaczyć jeszcze w złą pogodę, bo to okno naprawdę nie będzie zbyt długie. Tak, że trzeba znaleźć się na jak największej wysokości nawet za cenę szarpania się z wiatrem. No i udało się w pewnym sensie... Jacek zdecydował, że wychodzi następnego dnia. Powiedział, że wychodzi razem z Michałem i będzie mnie gonił.

***

Dzień po rozmowie, Tomek Mackiewicz zadecydował o opuszczeniu C2 i kontynuowaniu wspinaczki. Jak się jednak okazało, silny wiatr i chłód uniemożliwiły realizowanie planów nie tylko członkom wyprawy Nanga Dream, lecz zmusiły do odwrotu także Simona Moro i Davida Goetlera.

Dziś rano po trzydniowym odpoczynku BC w górę ponownie wyruszył Tomasz Mackiewicz i Paweł Dunaj, zaraz za nimi znajdują się Simone i David.