Jest mało prawdopodobne, żeby ci co są zainteresowani tą książką, wymagali wprowadzenia do historii wejścia. Zostało to z resztą omówione w różnych czasopismach, recenzjach, opiniach i w całym Internecie. Jest jednak jedna sprawa, o której chciałbym napisać na wstępie, dla jasności. Jako wspinacz i historyk alpinizmu czytam [prawie wyłącznie] książki poświęcone tematyce górskiej, od ponad trzech dekad. Szczególnie interesują mnie góry Pakistanu, a zwłaszcza K2 i Nanga Parbat.

"In Some Lost Place" - Sandy Allan

"In Some Lost Place" - Sandy Allan, źródło: amazon.co.uk

Pierwsze przejście Mozeno Ridge zostało nagrodzone Złotym czekanem w 2013 roku, kiedy to jury przyznało bezprecedensowo nagrody, wszystkim sześciu nominowanym. Wszyscy wówczas otrzymali nagrodę główną, Złotego Czekana. W przeszłości wspinacze odmawiali nominacji do tej nagrody, by wyrazić swój sprzeciw dla powstawania rywalizacji w alpinizmie. To, czy nagroda za „najlepszą wspinaczkę” powinna być przyznawana, czy też nie, to jest temat na inną dyskusję. Ale moim skromnym zdaniem, powinna być przyznawana jedna nagroda dla najlepszej wspinaczki, albo w ogóle.

Wszyscy nominowani dokonali przełomowych przejść. Wspaniałych wyczynów w wykonaniu bardzo doświadczonych wspinaczy. Nie chcę wyróżniać żadnego na tle innych. Wszystko, co wiem o historii prób i na temat wejść na Nanga Parbat, to właśnie przejście Mazeno Ridge, jest dla mnie symbolem (…) dziesięciolecia. I ono właśnie zasługiwało na Piolet (Złoty Czekan). To przejście i tylko to.

"In Some Lost Place" - Sandy Allan

Sandy i Cris, źródło: www.v-publishing.co.uk

Powiedziałbym, że było to oczywiste, że nie mogłem się doczekać, żeby przeczytać o tym, od osoby która była w to wydarzenie zaangażowana osobiście.

Istnieje kilka wydarzeń, czy osiągnięć sportowych, o których zostało tak wiele książek już opublikowanych, w dziale – alpinizm. Kanon literatury górskiej jest ogromny i może wystarczyć z łatwością na zapełnienie kilku bibliotek. Sporo z tych pozycji powstało na bazie jednego schematu; skupiliśmy się na celu/ szczyt / droga i podjęto próbę, dotarliśmy na szczyt / czy nie, ta czy tamta osoba była rozczarowana / ranna / zabita, lub może nie i wróciliśmy do domu jako przyjaciele / lub nie.

To nie jest taka książka.

W kilku artykułach i innych recenzjach tej książki wspominano wielokrotnie, że Sandy i Rick nie są najmłodszymi wspinaczami, ale może właśnie dlatego mogli odnieść sukces na tej drodze. Bardzo niewielu wspinaczy może dorównać im poziomem doświadczenia, jeszcze mniej zrównoważoną wytrwałością, a oba te czynniki są potrzebne, aby móc odnieść sukces na tej drodze.

Oprócz szczegółów dotyczących wspinaczki, Sandy wplata w historię wcześniejsze doświadczenia, i jest wręcz zdumiewające ile imion on pamięta , o ilu wspomina w swojej książce. Ten człowiek zna pół świata i ich matki również!

Od samego początku jest oczywiste, że autor jest otwarty i brutalnie szczery we wszystkich opowieściach i anegdotach, dotyczących spraw prywatnych, wcześniejszych swoich doświadczeń, swoich myśli i poglądów. To już bardzo obiecujący początek.

Sześcioosobowy zespół znajduje się na długiej grani, której większa część leży na ekstremalnych wysokościach, panuje tam wrogie środowisko i naprawdę nie jest to miejsce, gdzie chciałbyś  spędzić dużo czasu.

Jednak długość i stopień komplikacji tej dziesięciokilometrowej grani, zmusza ich do długiego pobytu na wysokości, która będzie wyczerpuje ich rezerwy sił, aż w końcu doprowadza do wyczerpania ich.

Znani wspinacze podejmowali poważne próby przejścia Mozeno Ridge, najlepsi z najlepszych, a jednak nie byli w stanie ukończyć drogi i dotrzeć na główny szczyt Nanga Parbat.

Pierwsza część książki – to wspinaczka na Przełęcz Mazeno – tu czasem narracja zbliża się do tych „normalnych” narracji wspinaczkowych, których przeczytałem już tak wiele, ale Sandy’emu udaje się ograniczyć ja do absolutnego minimum.
Jest natomiast jasne, na tym etapie historii, że czterech z sześciu członków zespołu dotarli do kresu swojej wytrzymałości i decydują się oni na zejście niżej jedną z czterech możliwych dróg.

Można to odbierać jako wielkie rozczarowanie dla wszystkich sześciu członków wyprawy, ale Sandy wie z doświadczenia, że czasami to jest nieuniknione. Ufa im i wie, że decyzja o wycofaniu jest najbardziej prawidłowa. Tak on jak i jego stary kumpel Rick Allen, są bardzo hojni w pochwałach dla nich. Za ich wkład i wysiłek, w istocie dla całego zespołu.

Od tej chwili możemy obserwować piętrzenie się problemów, na tak dużej wysokości są oni już od kilku dni, a jeszcze daleka droga przed nimi. W czasie drogi do szczytu mają bardzo ograniczone zasoby żywności, a jednak idą cały czas na przód. To co się dzieje dalej, sprawia, że opowieść ta staje się pełna napięcia. I doprowadza czytelnika wręcz do obgryzania paznokci. Stają oni w obliczu kolejnych sytuacji, które potencjalnie mogą być śmiertelne. Coraz mniej sił i zwiększające się ryzyko sprawiają, że prawdopodobieństwo sukcesu systematycznie maleje. Nawet jeśli znamy zakończenie – jest się po prostu zaskoczonym, co ci faceci zrobili. Nie należy jednak zapominać, że są to wysoce wykwalifikowani specjaliści. To widać w starannych rozważaniach i w podejściu do całego procesu podejmowania decyzji. Nawet w warunkach skrajnego zmęczenia i stresu, lub w niebezpiecznych momentach. Czy w zamieci, kiedy koordynacja jest nieistniejąca, a jeden błąd, czy nawet jeden krok, może spowodować upadek w dół, w pustkę.

Z dnia na dzień, od jednej sceny do drugiej, naprawdę się wyczuwa powagę tej niezwykłej epopei. I zastanawiam się.. jak oni dają radę iść dalej,  przy takim osłabieniu spowodowanym skrajnym odwodnieniem i wyczerpaniu. Nękani przez halucynacje, które tworzą zabawne tło tej książki, ale ja dobrze rozumiem, że w tym momencie nie było im w cale do śmiechu. Brzmi to absolutnie jak cud, że przeżyli tą gehennę, w ogóle. Ale utrzymując ścisłą dyscyplinę, zachowywali się jak prawdziwi profesjonaliści w każdym aspekcie.

To absolutne arcydzieło klasyki książek wspinaczkowych. Nie tylko dla ludzi, którzy specjalizują się w historii tej najpiękniejszych z gór. Sandy nie zatraca się w żargonie, tak, że czytelnicy, którzy nie są doświadczonymi wspinaczami, mają problem w zrozumieniu, więc zasiadając w fotelu, każdy będzie mógł czytać tą książkę jak wtajemniczony.

Pożeram książki wspinaczkowe, nie tylko dla opowieści i emocji w nich zawartych, bardzo lubię też książki jako przedmioty materialne. Wydanie, publikację, dla mnie ważna jest jakość samej książki. Użycie wysokiej jakości papieru i twarda okładka, doskonałe fotografie, schludny druk; ogólny projekt i dbałość o szczegóły. To wszystko w książce Sandiego, jest po prostu bardzo dobrze zrobione.

Powstał tylko jeden mały problem, gdy natknąłem się na tę książkę. Moje dzieci właśnie mają letnie wakacje, a kot musi jeść regularnie.

Inaczej, skończył bym czytać za jednym zamachem.
Nie mogę nic poradzić i muszę dać pięć gwiazdek tej książce.

Bob A. Schelfhout Aubertijn
Tłumaczenie: Małgorzata Klamra