Tak właśnie krzyczą ekolodzy i obrońcy praw zwierząt.

Pomysł dyrektora TPN o wprowadzeniu wozów hybrydowych, które to zastąpić by miały tradycyjne fasiągi póki co nie dojdzie do realizacji.
Przez wakacje ma kursować na drodze do Morskiego Oka jedna taka hybryda i dopiero potem, Park podejmie stosowne decyzje o wprowadzeniu tego typu kolejnych pojazdów.
Organizacje broniące praw zwierząt protestują jednak nadal. Ponadto Polacy aż w 68% opowiadają się za całkowitą likwidacją transportu konnego.
Przeciwnicy wozów hybrydowych argumentują, że:
• takie rozwiązanie nic nie zmieni, bo to furman jedynie decyduje o tym ile wspomagania użyć (im więcej wspomagania, tym więcej zużywa się prądu i istnieje realna obawa, że fiakrzy będą taki prąd oszczędzać – kosztem koni niestety...),
• wóz z bateriami i silnikiem waży o 500kg więcej, więc jeśli koń nie dostanie odpowiedniego wspomagania będzie musiał ciągnąć większy ciężar niż do tej pory,
• cała zresztą konstrukcja takiego wozu hybrydowego została opracowana na podstawie błędnych zupełnie obliczeń.
Reasumując:
W Morskim Oku pracuje ok. 300 koni. Ich wygląd, zdrowie i kondycja nie są najlepsze. Jeden na pięć po kilku miesiącach tej morderczej pracy trafia do rzeźni. Zresztą różne badania i statystyki pokazują, że górale absolutnie nie liczą się z dobrem koni, traktując je jedynie jak przysłowiową „dojną krowę”.

 

Bartek Michalak
Źródła:
http://www.portalgorski.pl/,
https://www.polityka.pl/.